Obserwując zachowanie i tryb życia większości ludzi łatwo dojść do wniosku, że głównym celem w życiu są dzisiaj pieniądze, sława, pozycja społeczna i spełnienie zawodowe. Czy jednak naprawdę one dają nam prawdziwe szczęście?

Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda (1) przeprowadzili najdłuższe badanie życia dorosłych ludzi.1 Od 1938 roku śledzili losy 724 mężczyzn (były to osoby z różnych grup społecznych, o różnym statusie życiowym i materialnym), rok po roku pytając ich o samopoczucie, pracę i rodzinę. Następnie w badania, które nadal trwają, włączyli kolejnych członków ich rodzin – żony i dzieci oraz ich rodziny (2). Czego się dowiedzieli? Jakie lekcje płyną z dziesiątek tysięcy stron z informacjami, które zebrali na temat życia tych osób? Najprostszy przekaz, jaki wyłania się z tych wieloletnich badań brzmi:

Dobre relacje z innymi ludźmi sprawiają, że jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. Nie liczy się tylko liczba znajomych czy wierność w związku, ale przede wszystkim jakość bliskich relacji z innymi.

Ale jak tworzyć bliskie, wartościowe relacje, które nas wzmacniają, w których czujemy się bezpieczni i kochani? Wielu z nas nie wzrastało w rodzinach tworzących bliskie więzi emocjonalne. Jak skupić się na budowaniu relacji, gdy społeczeństwo i kultura zmuszają nas do uczestnictwa w „wyścigu szczurów”? Gdy jesteśmy nagradzani uznaniem za sukcesy materialne i za wysoki status społeczny? Paradoksalnie, osiągając te cele często stajemy się jeszcze bardziej samotni, budząc zazdrość, a czasem nawet pogardę, bo w naszej kulturze wciąż funkcjonuje mit dorobkiewicza-kombinatora, który osiąga swoje cele w niezbyt uczciwy sposób.

Chcę Cię dziś zachęcić do refleksji – co jest dla Ciebie najważniejsze? Czy żyjesz tak, jak naprawdę chcesz żyć? Autentycznie?

Był taki czas w moim życiu, gdy czułam, że tracę grunt pod nogami. Praca, choć ciekawa, wydawała mi się wiecznym polem walki. Związki z ludźmi były problemem, zawsze trafiałam na „trudnych” szefów, współpracowników, partnerów. Każdy kolejny dzień był wyzwaniem, a myśli o przyszłości krążyły wokół jednego zdania: co zrobić, by kiedyś było inaczej? Wiele razy zaczynałam w życiu „od nowa”. Zmieniałam pracę, zmieniali się ludzie wokół mnie, a jednak zawsze po jakimś czasie miałam poczucie, że znowu nie jestem tam, gdzie chciałabym być i że nie żyję tak, jak chcę. Wiedziałam, że jeśli nie dowiem się, dlaczego scenariusze w moim życiu powtarzają się, nigdy się to nie zmieni. Nie mam w naturze bezkrytycznego godzenia się na to, co zastane. Postanowiłam za wszelką cenę dowiedzieć się dlaczego nie potrafię czuć się szczęśliwa, dlaczego zawsze gdzieś za plecami czai się dziwny lęk, paraliżujący mnie w najmniej odpowiednich momentach. Zaczęłam się wnikliwie przyglądać sobie, ludziom wokół mnie, wydarzeniom, zadawać pytania i szukać na nie odpowiedzi.

Przełomem był moment w którym odkryłam, jak olbrzymi jest rozdźwięk pomiędzy tym, jak ja postrzegam siebie, a jak widzą mnie inni. Ja, wiecznie mająca poczucie, że niczego sensownego w życiu nie osiągnęłam, że zmarnowałam wszystkie talenty i szanse, zaczęłam dostrzegać, że osoby wokół mnie – rodzina, znajomi, przyjaciele, współpracownicy – widzą mnie zupełnie inaczej. Widzą osobę inteligentną, kreatywną, odważną i sprawczą, świetnie radzącą sobie z różnymi zadaniami, terminową i chętnie pomagającą innym. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że dla wielu osób to ja jestem wzorem do naśladowania! To było przedziwne uczucie i punkt zwrotny – moment, w którym postanowiłam dać szansę temu obrazowi mnie, który był dla mnie nowy. Bo może to inni mają rację, a nie ja? Tu zaczęła się długa i, nie ukrywam, dosyć ciężka praca nad sobą. Ale uwieńczona efektem wartym każdej trudnej chwili.

Co powoduje, że wiecznie czujemy się „niewystarczający”?

Zastanów się, co czujesz, kiedy patrzysz na ludzi, którzy według Ciebie osiągnęli sukces? Kiedy ktoś Cię krytykuje, jest z Ciebie niezadowolony? Być może pomyślisz, że to zazdrość, gniew, smutek, ale prawda jest taka, że pod nimi kryje się… wstyd. Ja też wciąż go czułam. Wstyd, że jesteśmy niewystarczająco dobrzy, że nie spełniamy oczekiwań rodziny, szefa, społeczeństwa. To ciekawe, bo wstyd nie jest naszym naturalnym, biologicznym stanem. Można powiedzieć, że „stworzyła” go nasza kultura, by móc regulować zachowania członków społeczności ludzkich. Wtedy spełniał swoją rolę, był gwarantem przestrzegania ustalonych norm.

Tyle, że w pewnym momencie sytuacja wymknęła nam się spod kontroli. Stał się potężnym narzędziem, służącym do manipulacji i wymuszania na nas zachowań, które już nie mają na celu chronienia nas i innych ludzi, ale zmuszenie do dostosowania się do coraz bardziej wyśrubowanych wymagań. Właśnie wstyd najczęściej odpowiada za to, że boimy się żyć autentycznie, w zgodzie ze sobą, a ulegamy wymaganiom, które narzuca nam świat. Płacimy za to ogromną cenę. Rezygnujemy z własnych marzeń i wizji życia, na rzecz tego, co „wypada”, co jest postrzegane jako „sukces”, co jest „odpowiednie”. A jeśli nie żyjemy w zgodzie ze sobą, jak mamy tworzyć szczęśliwe i autentyczne relacje? Przecież przez cały czas udajemy kogoś, kim tak naprawdę nie jesteśmy. Co więcej, poznanie siebie to tylko pierwszy krok do życia autentycznego. Profesor Brené Brown (3), która od lat bada zachowania związane ze wstydem i wrażliwością, dowiodła, że:

To, na ile siebie znamy i rozumiemy, jest bardzo ważne, ale tak naprawdę, by móc żyć Autentycznie, musimy przede wszystkim siebie pokochać.

Nie chodzi tu o miłość narcystyczną, która jest tylko przykrywką dla niskiego poczucia własnej wartości. Chodzi o szczerą i pełną akceptację siebie takimi, jakimi jesteśmy. To jest dobry punkt startu do prawdziwego rozwoju, a nie do tego, co lansują modni ostatnio coach’e, do „stawania się najlepszą wersją siebie”. Prawdziwy rozwój nie polega na zmienieniu maski z „nieudacznika” na „ideał”. To ślepa uliczka, prowadząca dokładnie tam, gdzie już byliśmy i gdzie wcale nie było nam dobrze. Prawdziwy rozwój to życie na własnych zasadach, a nie w oczekiwaniu na podziw i akceptację innych. Niełatwe, ale możliwe.

Jak pokonać wstyd i pokochać siebie?

Według Brené Brown jedyną drogą do pokonania wstydu jest nauczenie się odwagi w życiu, przyjmowania i dawania współczucia oraz tworzenia więzi. Co ma na myśli?

Odwaga – kojarzy się z heroizmem, poświęceniem w słusznej sprawie, a nawet podejmowaniem ryzyka, prawda? Tymczasem pierwotnie odwaga (courage, poch. od łac. słowa cor) oznaczała po prostu „mówienie tego, co leży nam na sercu”. Więc odwagą nie jest narażanie życia, ale… pokazywanie swoich słabości i otwarte mówienie o nich, mimo wstydu. Po co mielibyśmy to robić? By w trudnych chwilach nie pozostać sam na sam ze swoimi emocjami, ale umieć poprosić o pomoc i przyjąć współczucie.

Współczucie – zakłada współodczuwanie emocji drugiej osoby i opiera się na komunikacie „wiem, co czujesz, znam to uczucie”. Co także jest aktem odwagi, odsłonięcia siebie, bo – zauważ – współczuciem nie jest pocieszanie, bagatelizowanie czy pouczanie i dawanie rad, ale pokazanie, że też doświadczyliśmy podobnych trudności. Dzięki temu obie strony są sobie równe, nie ma nauczyciela i ucznia. To natomiast oznacza, że sytuacja w każdej chwili może się odwrócić i osoba współczująca, może być tą potrzebującą współczucia. Tak tworzą się prawdziwe więzi.

Tworzenie więzi – Brené definiuje więzi jako „rodzaj energii, która powstaje między ludźmi, gdy czują się oni zauważeni, wysłuchani i docenieni, kiedy mogą brać i dawać, nie będąc oceniani, i kiedy ich związki są dla nich źródłem wsparcia i siły.”(4) Od urodzenia do śmierci potrzebujemy więzi, by móc się rozwijać emocjonalnie, fizycznie, duchowo i intelektualnie – ta potrzeba znalazła swoje naukowe potwierdzenie w badaniach neurobiologów. Nie jesteśmy samowystarczalni, a mit niezależności możemy włożyć między bajki. Potrzebujemy innych ludzi nie po to, by zapewnić sobie bezpieczeństwo fizyczne czy finansowe. Potrzebujemy prawdziwej uwagi i zrozumienia, wsparcia w trudnych chwilach i możliwości wspierania drugiej osoby. To podstawa budowania miłości i przynależności.

Szukanie idealnego partnera, idealnej pracy czy przyjaźni nie powiedzie się, jeśli nie będziesz sobą, nie będziesz żyć autentycznie. Udając kogoś, kim nie jesteś, skazujesz swoje relacje na niepowodzenie. Najpierw więc naucz się być szczęśliwym ze sobą, by potem móc być szczęśliwym w relacjach. Pierwszym krokiem do tego stanu zawsze jednak jest poznanie prawdziwego/prawdziwej siebie.

Odnośniki:

  1. https://www.ted.com/talks/robert_waldinger_what_makes_a_good_life_lessons_from_the_longest_study_on_happiness
  2.  https://www.adultdevelopmentstudy.org/
  3. https://www.ted.com/speakers/brene_brown
  4. Brené Brown, Dary niedoskonałości

(Artykuł pierwotnie ukazał się w miesięczniku Tramwaj Cieszyński.

Udostępnij: