Napisz mi natychmiast ten przepis – Właścicielka Posiadłości podsuwa kobiecie pod nos czystą kartkę papieru i długopis.

Stróżka Mia patrzy na kartkę, a z oczu zaczynają jej, powoli jedna za drugą, skapywać łzy. Ze spuszczoną głową wpatruje się w kartkę. Byle nie podnieść oczu, byle nie spotkać się ze wzrokiem Pani Właścicielki.

Jesteś bezczelna, że nie chcesz mi napisać tego głupiego przepisu. Nie zrobisz tego? – raz jeszcze spytała, a gniew i wściekłość w jej głosie sprawiła, że Stróżka Mia jeszcze bardziej skuliła się w sobie. – Twoja decyzja. Możesz pakować manatki Jesteś zwolniona! Znaj moje dobre serce – dodała jeszcze, rzucając na stół garść pieniędzy. – To twoja odprawa, uważam, że biorąc pod uwagę okoliczności, bardzo szczodra – po czym odwróciła się na pięcie i wyszła ze stróżówki. – Wynocha!

Wtedy Mia podniosła głowę i wyszeptała niepewnie:

… bo ja nie umiem pisać!.

Jej głos trafił jednak w pustkę

***

Mamo, to taka smutna historia – zauważyła Zuzia. Wyrosła już z bajek, miała przecież 12 lat, czasami jednak, w takie szare listopadowe wieczory jak ten dzisiejszy, prosiła mamę o opowieść. Nie o bajkę, ale właśnie o opowieść.

Tak już bywa w życiu – uśmiechnęła się do niej Mama. – Smutek przeplata się z radością, jak góra z doliną. By pełniej przeżywać radość i szczęście, musimy dopuścić do nas czasami smutek, ból i cierpienie. Od nas zależy, co częściej gościć będzie w naszym sercu. Chcesz słuchać dalej?

Zuzia poprawiła poduszkę, podciągnęła wyżej kołdrę i mruknęła; uhm…

***

Stróżka Mia pilnowała bramy, prowadzącej do Wielkiej Posiadłości, jak wcześniej robiła to jej Mama i Babcia. Czyli od zawsze. Wierzyła, że kiedyś jej córka, jeśli się jej doczeka, też będzie stróżką w Posiadłości.

Kiedyś, dawno temu chciała się nauczyć pisać i czytać, ale jej Tato (świeć Panie nad jego duszą) zakazał. Krzyczał, że nie będzie wydawał pieniędzy na babskie bzdury i fanaberie. On zarabia i on decyduje. Zwykle decydował się na upijanie w najbliższej knajpie. Przepijał tam nie tylko zarobione przez siebie pieniądze, ale też te, które jej Mama dostawała za stróżowanie.

Umarł Tato, potem umarła Mama i spoczęła w tym samym grobie, obok Taty. Wtedy Mia została stróżką, dostając za swoją pracę nie za wiele, na skromne życie jednak wystarczało. Do dzisiaj.

Oprócz skromnego domku na odludziu Mama zostawiła jej wyjątkowy dar; przepis na napój, który sprawiał, że czuła się szczęśliwa. To tego przepisu zażądała od niej Pani Właścicielka, a Mia nie potrafiła go napisać.

Cały kolejny dzień Mia przepłakała, aż wreszcie otarła oczy i sięgnęła do kredensu, gdzie trzymała składniki na Napój. Jedne znajdowała w lesie, inne hodowała w swoim małym ogródku, a po jeszcze inne musiała jechać do sklepu, do oddalonego o dzień drogi miasteczka, a nie kosztowały mało. Napój był jednak tak skuteczny, że warto było.

Przyrządziła spory garnek Napoju, upijając trochę, by całkiem osuszyć łzy. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Stanęła w nich Piękna Pani, której nigdy wcześniej nie widziała. Ona też w oczach miała łzy.

Taka jestem nieszczęśliwa – powiedziała, chociaż Mia o nic jej nie pytała. – Myślałam, że on mnie kocha… Ale nie, kocha tylko moje pieniądze. No i jeszcze rozbiłam tu w lesie, obok pani chatki, mój samochód. – Niepewnie rozejrzała się wokoło. – A pani to kto? Czarownica?

Nie, jestem Mia – uśmiechnęła się gospodyni, bo napój zaczął już działać. Podsunęła nieoczekiwanemu gościowi krzesło a na stole przed Piękną Panią postawiła kubeczek z Napojem. Zaczęły rozmawiać.

Pożegnały się pół godziny później, roześmiane i szczęśliwe. Piękna Pani nie mogła się nadziwić zmianie nastroju. Wtedy była Stróżka Mia wyjaśniła, że to chyba za sprawa przyrządzonego przez nią Napoju.

Przepis moja praprababka przekazała swojej córce, a ta swojej i tak doszedł do mnie – wyjaśniła. – Przyrządzamy go i pijemy, gdy życie jest już tak smutne, że inaczej się nie da. Zawsze działa!

Zadziałało i na mnie – przyznała Piękna Pani i wyciągnęła z torebki spory plik banknotów.

O nie… – Mia chciała zaprotestować, ale Piękna Pani jej przerwała.

O tak! Nie może być inaczej. I poproszę trochę tego Napoju.

Pożegnały się jak najlepsze przyjaciółki. Gdy Piękna Pani zniknęła między drzewami Mia usiadła, by zastanowić się, co dalej? Dzisiaj, jutro i przez kilka najbliższych tygodni miała za co żyć, ale wiedziała że pieniądze, gdy się na kupkę nie dokłada nowych, szybko się skończą. Nic jednak nie wymyśliła i poszła spać, licząc że poranek będzie mądrzejszy od wieczoru.

Rano jednak, zanim jeszcze zdążyła zacząć się martwić o swoją przyszłość, ktoś zapukał mocno do drzwi. Stała za nimi Pięknie Ubrana Pani. Okazało się, że jest przyjaciółką Pięknej Pani, i to od niej usłyszała o cudownym Napoju.

Chętnie go kupię, zapłacę ile chcesz i jeszcze powiem innym, bo uwierz, na ten Twój napój jest naprawdę, ale to naprawdę duże zapotrzebowanie.

Codziennie, albo co drugi dzień do drzwi Mii pukały coraz to nowe osoby, chętne by kupić Napój. Pieniędzmi, które zarobiła, gospodarowała mądrze, bo wiedziała, że jak szybko przyszły, tak szybko mogą się skończyć.

Niemal z dnia na dzień jej chatka na skraju wsi zmieniała się. Najpierw dobudowała pokój, w którym na nowych półkach stały kolorowe buteleczki z Napojem. Powiększyła kuchnię, utwardziła drogę do domku, a do każdej buteleczki dodawała chwilę rozmowy, uśmiech i życzenia szczęśliwych dni.

Dwa lata później w okolice domku stróżki Mii zupełnie przypadkiem trafiła Właścicielka Posiadłości, ta sama która wyrzuciła ją z pracy. Zdziwiona, nie wierzyła własnym oczom, patrząc na piękny schludny dom, na zadbany ogródek i na widoczne przez wielkie okna wystawowe półki, pełne kolorowych buteleczek z Napojem. Nie weszła jednak do środka i nie kupiła flaszeczki z Napojem.

***

Dlaczego, spytała Zuzia?

Bo zapomniałam Ci powiedzieć, że stróżka Mia wróciła do niej tego samego dnia, w którym ją zwolniono z pracy. Chciała oddać pieniądze i prosić Właścicielkę Posiadłości, by pomogła jej nauczyć się czytać i pisać. Ale Właściciela Posiadłości wciąż była zła, i wyrzuciła biedną Mię za drzwi.

A co by było, gdyby Mia nauczyła się czytać i pisać?

Pewnie wciąż byłaby biedną stróżką w Wielkiej Posiadłości!

 

Jolanta Reisch Klose

Udostępnij: