Wsiadamy do tramwaju, autobusu lub stoimy w kolejce w sklepie. Odwracamy wszyscy głowy, zamaskowani, schowani za własnymi myślami, strachami, lękami, gonitwą dnia codziennego. Przenosimy potem te uczucia i myśli do domów, związków, prac. Oglądamy newsy z całego świata praktycznie na bieżąco, często nie wiedząc czemu jesteśmy smutni czy sfrustrowani. A nasze związki? Czy w mediach społecznościowych nie wygląda to odpowiednio dobrze? Zostawiamy gdzieś na boku rzeczywistość kreując swój wizerunek o jakim marzymy, pokazując chwile szczęścia, jednocześnie ścigamy się z innymi odbierając kreację jako rzeczywiste życie. Czy to źle?

Cofnijmy się najpierw ok. 40 tysięcy lat do epoki paleolitu. Zaczynamy poznawać wartość ognia, budować pierwsze schronienia. Jest nas ok. miliona i migrujemy w różnych kierunkach nowych ziem, nasz świat społeczny to grupa 150 osób. Te same 150 osób widzimy przez całe swoje życie, czyli około 37 lat. Znajdujemy się w różnych sytuacjach, znamy się, wspieramy, walczymy. Wiemy po kim czego się spodziewać. Relacje są głębokie i opierają się na szybkości odczytywanych emocji, które okazują inni. Musimy wyczuć i zdecydować czy dany człowiek zagraża, czy nie zagraża naszej pozycji w grupie? Zwracamy więc uwagę głównie na ostrzegawcze sygnały. Nie ta mina, krzywy uśmiech, przewrócenie oczami. Widzimy już cząstkę siebie, która uparcie tkwi w nas od 40 tysięcy lat?

Obecnie w ciągu doby widzimy więcej twarzy – również na zdjęciach, filmach. Nasz mózg jest nieustannie zajęty ich analizą, przez co większą uwagę zwracamy na komunikaty „negatywne”- interpretowane przez nas jako zagrożenie, niż pozytywne, które automatycznie są mniej ważne, ponieważ nie zagrażają nam bezpośrednio. Pięknie to pokazuje język, którym się na co dzień posługujemy – 62% nazw uczuć to te „negatywne” – pochodzące od strachu, gniewu, smutku czy odrazy. Nawet na idealnym obrazku zamieszczonym na Facebooku dostrzeżemy skazy. No właśnie, a dlaczego interesuje nas tak bardzo to życie innych? Znów jest to związane ze spadkiem po naszych przodkach z paleolitu – nasz mózg, żeby przetrwać w grupie jest tak skonstruowany, że 3/4 informacji, które przyjmujemy dotyczy innych ludzi. Stąd ciekawość, co u kogo słychać i jak mu mijają kolejne wakacje.

No dobrze, ale czy to znaczy, że nic się nie da zrobić? Że za kolejnych 40 tysięcy lat dalej będziemy ciekawskimi plotkarzami, z frustracją patrząc na miliardy twarzy, których nie mamy czasu odczytać?

Na szczęście od tego czasu człowiek zyskał wiele narzędzi, które pomagają radzić sobie w codziennym życiu. Jednym z nich jest empatia, która stosowana i rozwijana w codziennej komunikacji może złagodzić nasze frustracje i pomóc zrozumieć innych i siebie. Niestety zarówno pojęcie empatii, jak i inne, uzupełniające – asertywność, doczekały się obecnie tylu interpretacji, że trudno zrozumieć, co tak naprawdę znaczą i po co się nimi zajmować, nie mówiąc już o ich rozwijaniu.

„Empatia to sposób na nawiązanie kontaktu ze sobą samym i z innymi, ze swoimi i innych potrzebami i uczuciami, a kluczem do tego jest czysta obecność. Czysta obecność to stan, w którym dajesz drugiej osobie swój czas i uwagę.” Marshall Rosenberg „Porozumienie bez przemocy”.

Podstawową jej rolą i celem jest stworzenie pełnego i efektywnego kontaktu ze sobą i z drugą osobą, większa świadomość, a dzięki temu że pogłębimy nasze najbliższe relacje zmniejszy się frustracja, która jest związana z tęsknotą naszego mózgu sprzed 40 tysięcy lat. Nie musimy wiedzieć, co zjadł na obiad każdy z naszych 450 znajomych na Facebooku, ważniejsze jest wiedzieć co przeżywa kilka naszych najbliższych osób. Pośpiech, kultura i różne uwarunkowania społeczne wykrzywiły obraz empatii, zwykle w reakcji na problem najbliższych radzimy co mają zrobić w danej sytuacji, pocieszamy czy żałujemy. Niektórzy, bardziej przedsiębiorczy, załatwiają sprawy za innych lub opowiadają o identycznej sytuacji z ich przeszłości. Częstą reakcją jest też licytowanie czy wręcz rywalizowanie w trudnych emocjach. Każdy z nas doświadczył takich sytuacji, najczęściej z obu stron. Niestety prowadzi to do zablokowania kontaktu i sprawia, że tylko pogarszamy sytuację. Można jednak inaczej. Działaniami, które pomogą nawiązać kontakt, jest przede wszystkim pozostawanie obecnym. Czasami wystarczy wysłuchać praktycznie milcząc, posiedzieć obok, dotknąć czy przytulić. Dać przestrzeń. Pamiętajmy, że w chwilach bardzo intensywnie odczuwanych uczuć, nasz mózg nie jest w stanie myśleć logicznie. Za odczuwanie emocji odpowiada przede wszystkim prawa półkula oraz obszar zwany układem limbicznym – są to najpóźniej wykształcone części mózgu – tzw. mózg ssaczy. W momencie przeżywania bardzo intensywnych emocji, one w pewien sposób „zalewają” nasz mózg, przez to nie mamy dostępu do innych części, jak związane z lewą półkulą logiczne myślenie czy wyciąganie wniosków. Dostęp mamy natomiast do bardzo podstawowych, tak zwanych „gadzich”, funkcji, które wiążą się z walką, ucieczką lub zamrożeniem. Dlatego zaczynamy być agresywni, kłócimy się, odbieramy dużo intensywniej bodźce i interpretujemy je jako zagrożenie. Czasem „stajemy jak wryci” i dopiero po kilku godzinach od stresującej sytuacji przychodzą nam na myśl idealne cięte riposty. Pamiętamy takie sytuacje? To właśnie spadek po naszych gadzich przodkach blokuje nam dostęp do naszych możliwości. Wiedząc to możemy się zastanowić czy kontynuować nerwową wymianę zdań z naszym partnerem, jeśli za chwilę możemy się zamienić w skaczące sobie do gardeł jaszczurki. Ale jak wybrnąć z tej patowej sytuacji?

Tu właśnie z pomocą przychodzi nam empatia, która potrafi przywrócić nam naszą ludzką postać. Zamiast wyszukiwać kontrargumenty spróbujmy po prostu być obok. Możemy zapytać, co nasz partner czuje np.: „- jesteś smutny?” „- widzę, że się bardzo zdenerwowałeś”. Identyfikacja uczuć to jedna z podstawowych dróg do poznania siebie, świadomości i niesamowitych odkryć związanych z kolejną pułapką naszego mózgu – wydaje nam się, że wiemy, co myślą inni. Tymczasem to nasze doświadczenie podpowiada nam interpretację z naszego wnętrza, a nie prawdziwy obraz intencji partnera.

Inną techniką pomagającą być w empatycznym kontakcie jest powtarzanie i parafrazowanie tego, co mówi do nas partner: „- słyszę, że chciałbyś mieć więcej czasu dla siebie”, „- miałaś nadzieję na wspólną kolację?”. Daje to możliwość „wylania” z siebie całego potoku wyrzutów, nagromadzonych myśli i interpretacji, które długo trzymane w środku potrafią urosnąć do rozmiarów całkiem dużego konfliktu. Pamiętajmy jednak, że to co usłyszymy to wizja i interpretacja jednej osoby, bardzo często związana z doświadczeniami, często nawet nieuświadomionymi, danej osoby. Pomaga używanie formy pytającej, dzięki czemu nasz partner może zastanowić się sam nad sytuacją, sprostować nasz pogląd na to co się z nim dzieje. Nie bójmy się popełniać błędy, jeśli na nasze pytanie o uczucie czy parafrazę partner odpowie „nie”, często będzie się starał przekazać nam tak swój wewnętrzny stan, żebyśmy zrozumieli. Sam fakt przyglądania się emocjom bliskiego nam człowieka, jest fascynującym przeżyciem. Gdy nie oceniamy i nie odbieramy „do siebie” jego emocji, widzimy, co dzieje się w naszym partnerze. W ten sposób budujemy kontakt i bliskość, pogłębiamy relację
i sami czujemy się lepiej.

Pamiętajmy o tym szczególnie teraz, w tym trudnym czasie, gdzie jeszcze bardziej od siebie uciekamy, tym bardziej potrzebujemy innej świadomości – bazującej na współczującym dawaniu. Zauważmy, że więcej radości czerpiemy z przyczyniania się do wzajemnego wzbogacania życia, niż poprzez rywalizację czy agresję. Empatia uczy nas patrzenia na innych i siebie bez oceniania. Dzięki niej widzimy to, co jest żywe w nas i w innych bez etykietowania, myślenia w kategoriach kto ma rację, kto się myli, bądź kto jest dobry, a kto zły – taki system myślenia skazany jest na przemoc.

Empatia to ciekawość co czuje druga osoba nawet jeśli to trudne. Szanujmy jednak własne granice – utrzymywanie kontaktu empatycznego „na siłę” jest przemocą wobec siebie. Jeśli sami jesteśmy wypełnieni trudnymi emocjami, wspomóżmy się oddechem i przełóżmy rozmowę na spokojniejszy czas.

Wsiądźmy więc dziś do tramwaju, autobusu lub stańmy w kolejce w sklepie. Nie odwracajmy głowy, spróbujmy znaleźć w sobie emocje, które czujemy, spróbujmy zatrzymać się i popatrzeć na człowieka – pojedynczego i wyjątkowego. Z jego uczuciami i potrzebami.

Monika Naturska
trenerka komunikacji opartej na empatii
mail m.naturska@gmail.com
tel. 530 850 940
www.monatu.pl

Artykuł ukazał się pierwotnie w specjalnym wydaniu miesięcznika Tramwaj Cieszyński (Tramwajem do zmian), w ramach projektu Ja – Tu i Teraz.

Udostępnij: