Dr n. med. Agata Plech, specjalista chorób oczu, Ordynator Oddziału Okulistycznego Szpitala Śląskiego w Cieszynie, właściciel Centrum Medycznego BESKIDMED. Prezes Stowarzyszenia Przejrzyj na Oczy. Nagrodzona 2 miejscem w konkursie Idol Środowiska 2020 w województwie śląskim, a także tytułem Kobieta Która Inspiruje 2020. Pasjonatka i propagatorka zdrowego stylu życia.

 

K: Agato, spotkałyśmy się jakiś czas temu, miałam okazję poznać Cię od strony zawodowej, dowiedzieć się jak pracujesz, co jest dla Ciebie ważne. Przyznam, że było to dla mnie fascynujące, ponieważ jako lekarz bardzo odbiegasz od stereotypów przypisywanych często temu zawodowi. Nie skupiasz się tylko na jednostce chorobowej, z jaką trafił do Ciebie pacjent, patrzysz holistycznie. Promujesz zdrowy styl życia, wskazujesz na przyczyny chorób i uczysz, jak im zapobiegać, jak poprawić swoje zdrowie. Jak reagują pacjenci na takie podejście specjalisty?

A: Różnie, bo niestety ludzie wciąż jeszcze przychodzą leczyć choroby, nie myślą o zdrowiu. I to jest główny problem. Pacjenci najczęściej nie widzą związku przyczynowo skutkowego między tym, jak żyją, a stanem swojego zdrowia. Zachorowali, czyli jest problem i trzeba go szybko rozwiązać.

K: Recepta, zabieg albo tabletki i po sprawie, tak?

A: Tak, najlepiej szybkie rozwiązanie i koniec. Niestety uświadomienie sobie, że się miało wpływ na to, co właśnie wystąpiło, jest bolesne. Najpierw jest opór, że jak to, przecież to nie jest możliwe, bo ćwiczę, albo nawet nie ćwiczę, ale przynajmniej pielę ogródek, czyli się ruszam i wcale nie jem tak dużo ciastek, bo przecież cukrzyca powstaje tylko w wyniku jedzenia słodyczy…. Więc świadomość tego, że zdrowie jest w naszych rękach jest niewielka i dopiero choroba bywa punktem zwrotnym, a i to nie zawsze. Przekrój wieku moich pacjentów
jest bardzo duży – od wcześniaka po osoby w podeszłym wieku. Widzę po reakcjach różnych ludzi, że nie do każdego dotrę z tym przekazem, że należy przekierować się z myślenia o chorobie, na myślenie o zdrowiu.

K: Bardzo jestem ciekawa tych reakcji, czy potrafisz wskazać najczęstsze schematy?

A: Najłatwiej mi dotrzeć do kobiet świadomych, ponad 30-letnich, które są już zainteresowane swoim zdrowiem, bo albo miały jakiś problem, który rozwiązały, albo właśnie szukają rozwiązania. Często trafiają do mnie poprzez Ajurwedę, z którą mnie kojarzą. Przyjeżdżają z całej Polski chcąc uzyskać informację na temat zdrowia swoich oczu, ale w kontekście tego, jak mogą zadbać o wzrok. Łatwo mi też dotrzeć do osób z chorobami tarczycy, szczególnie z Hashimoto. To zwykle kobiety, tak umęczone swoją chorobą i zniechęcone nieskutecznym dotąd leczeniem, że pozostaje im szukanie sposobów alternatywnych. Są też osoby, głównie kobiety, które przychodzą regularnie na badania profilaktyczne ze sobą, czy ze swoimi dziećmi, bo po prostu wiedzą, że tak trzeba. Te dzieci nie wychodzą z mojego gabinetu bez rad, jak się mają zachowywać przed komputerem. To dzięki takim jak opisałam pacjentkom, w tym roku odważyłam się częściej i więcej mówić na temat profilaktyki zdrowotnej już w gabinecie. Jest też niewielka grupa zwykle starszych Pań, które reagują oporem. Nie widzą swojego udziału w doprowadzeniu do choroby – cukrzycy czy zwyrodnienia siatkówki. Nie widzą potrzeby zmiany stylu życia. Czasem szukają winy poza sobą – w lekach, w genach.

K: A jak reagują najczęściej mężczyźni?

A: Młodzi mężczyźni bardzo rzadko zjawiają się w gabinecie. Ci w okolicach 40stki u których zaczynają się problemy ze wzrokiem, bardzo długo je wypierają. Potrafią, mimo wystawionej recepty, jeszcze przez kilka lat od wizyty u okulisty nie kupić okularów. Nagminne są też urazy oczu, ponieważ Panowie nie lubią nosić okularów ochronnych podczas pracy w trudnych warunkach, choć się do tego nie przyznają. Co ciekawe starsi mężczyźni poddają się częściej zaleceniom, są w stanie zmienić swoje nawyki, co mnie fascynuje. Są zwykle przestraszeni następstwami cukrzycy, możliwością utraty wzroku z różnych powodów. Te schematy to oczywiście zaobserwowane najczęściej przypadki, zawsze jednak zdarzają się wyjątki od reguły. Niemniej najczęściej zaczynamy poważnie traktować wskazania prozdrowotne wtedy, gdy już pojawia się dyskomfort, choroba, dolegliwości, bo to, co tak naprawdę na nas wpływa, to realne widmo jakiejś straty. Perspektywa starzenia się w zdrowiu i długotrwałej sprawności, nie działa na nas aż tak motywująco.

K: Czy winę można w jakimś stopniu przypisać temu, co nas na co dzień otacza? Zewsząd atakują nas postawy, produkty, które nie sprzyjają zdrowiu. Mniej więcej 1/3 półek sklepowych to słodycze, 1/5 to alkohole, może w każdym sklepie są dwie półki ze zdrowymi produktami. Na imprezach słyszymy „no jak to, nie będziesz pić?”, „zjedz ciasteczko, jedno nie zaszkodzi”. Zmiana nawyków w takim otoczeniu wcale łatwa nie jest.

A: Zmiana nawyków w ogóle nie jest łatwa, ale nie można też podchodzić do tego jak do systemu wszystko albo nic. Jeśli rezygnujemy na przykład z cukru, albo zaczynamy codziennie pić wodę z cytryną przed śniadaniem, to potknięcie i niedopełnienie tego, co sobie postanowiliśmy, nie powoduje unieważnienia całego procesu. Jeden papieros, cukierek, czy jedna niewypita szklanka wody nie dyskwalifikuje nas i nie sprawia, że jesteśmy nieskuteczni. W książce „Okiem szeroko otwartym na zdrowie” cały rozdział poświęciłam budowaniu nawyków w sposób zainspirowany Ajurwedą i modelem coachingowym. Opisałam sposób budowania 12-stu nawyków w ciągu roku, powolutku, co miesiąc jeden nawyk, ale tak, żeby faktycznie wszedł w życie. Z własnego doświadczenia wiem, że to działa. Oczywiście zdarzają się okresy, kiedy muszę troszkę odpuścić ze względu na przykład na dużą ilość sytuacji stresowych, ale potem nie myślę o sobie źle i nie odpuszczam, tylko po prostu wracam do tych nawyków.

K: Powrót pewnie jest już dużo łatwiejszy.

A: Oczywiście, powrót jest łatwiejszy.

K: Opowiedzmy więcej o zdrowych nawykach, bo mam wrażenie, że w przestrzeni medialnej jest bardzo dużo chaosu w tym temacie. Co jakiś czas specjaliści wskazują innego winowajcę – cukier, tłuszcz, gluten, mleko, mięso… Sprzecznych informacji jest tak dużo, że przeciętny człowiek po prostu się w tym gubi.

A: Przede wszystkim dieta to jest sposób żywienia, a nie chwilowa zmiana wynikająca z jakiegoś problemu czy potrzeby schudnięcia. Z uniwersalnych wskazówek to chyba zaczęłabym od tego, by się sobie przyjrzeć w kontekście tego, jak często jem, jak się po danym posiłku czuję, czy miewam na przykład bóle głowy po jakimś produkcie?

K: To trudna rzecz, bo chyba mało osób łączy samopoczucie z posiłkiem, nie jesteśmy aż tak uważni.

A: Ale to można wypracować. Załóżmy, że przez kilka dni się obserwuję i notuję jak często jem, co jem, jak się wypróżniam. Osoba, która się tego podejmie zauważy związki przyczynowo-skutkowe. Wtedy dużo łatwiej będzie dopasować dietę do własnych, indywidualnych potrzeb. Lubię to tłumaczyć na podstawie zasad wspomnianej już Ajurwedy. Ajurweda jest systemem starohinduskim, który jest pierwowzorem medycyny klasycznej, jaką zna każdy z nas. W przeciwieństwie do medycyny klasycznej jest oparta na obserwacji ludzi, ich zachowań i reakcji na różne czynniki, nie na doświadczeniach. Jeśli się w nią wgłębić, to okazuje się, że od klasycznej medycyny, której jako lekarz uczyłam się na studiach, różni się nazewnictwem, ale to mój osobisty wniosek. Są oczywiście pewne różnice, ale wynikają one głównie ze zmiany naszego stylu życia – na przykład krótkowzroczność obecnie w dużej mierze wynika z powszechności pracy z bliska, czego Ajurweda nie przewidywała. W każdym razie w tym systemie mówi się o różnych konstytucjach, jakie manifestują się w człowieku, nazywanych kapha, pitta i vata. Każdej z nich służy nieco inny styl życia, nieco inna dieta. Niektórzy z nas muszą zjeść śniadani o 7 rano, inaczej nie funkcjonują, inni nie czują głodu aż do południa. Dobre jest to, co nam służy i jest zgodne z naszą wrodzoną konstytucją. Często ta konstytucja jest zaburzona ze względu na stres, niezdrową dietę i inne szkodliwe czynniki, powinniśmy więc starać się do niej wrócić, bo wtedy osiągniemy równowagę.

K: Rozumiem, że trudno jest samemu zdiagnozować, jakim się jest typem i jeśli chcemy żyć w zgodzie z zasadami Ajurwedy, to warto znaleźć kogoś, kto nam w tym pomoże?

A: Oczywiście, bez wiedzy nigdy nie należy się leczyć samodzielnie. Można skorzystać z konsultacji lekarza ajurwedyjskiego. Lekarze ajurwedyjscy to Hindusi, bo Ajurwedę studiuje się tylko w Indiach. W Polsce osoby pracujące w tym nurcie to także konsultanci ajurwedyjscy, odpowiednio przez wiele godzin praktyki przeszkoleni. Te osoby potrafią wskazać konstytucję człowieka, która zawsze jest mieszanką wspomnianych jakości – vaty, pitty i kaphy. Możesz być inna na poziomie umysłu i inna na poziomie ciała. Nie wszyscy będą zainteresowani studio- waniem zasad Ajurwedy, ale nie oznacza to przecież, że nie mogą żyć zdrowo. Jest cała masa w miarę uniwersalnych wskazówek, do których warto się stosować.

K: Opowiedz o nich. Myślę, że to chyba najprostszy sposób, by zacząć zmieniać nawyki krok po kroku.

A: Zasadnicza sprawa to nie zapominać o nawadnianiu organizmu. Idealny początek dnia to szklanka ciepłej wody – jeśli nie lubimy jej smaku to można go wzbogacić cytryną, listkiem mięty czy bazylii, w zależności znowu od tego, co nam służy. Regularne picie wody w ciągu dnia jest podstawą – wody, nie kawy czy herbaty, a już na pewno nie słodkich napojów. Dla dobrego nawodnienia potrzebujemy około 2 litrów wody. Kawa czy czarna lub zielona herbata mogą być dodatkiem, ale trzeba pamiętać, że one nas tak naprawdę odwadniają.

K: To nawodnienie, a posiłki?

A: Bez względu na to, czy jemy mięso, ryby, czy jesteśmy wegetarianami, czy weganami, powinniśmy sobie dostarczyć odpowiednią ilość białka. Tylko i tu można przesadzić – wiele osób jest przebiałkowanych, jemy najczęściej zbyt dużo mięsa. Natomiast bezwzględnie za dużo mamy teraz wszyscy diety bogatej w cukry. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że nie chodzi tylko o ten dosypywany do kawy, herbaty, coca-coli, wszystkich kolorowych napojów, ale do absolutnie wszystkich przetworów, przetworzonej żywności, ketchupu, majonezu, absolutnie do wszystkiego. Często cukier jest w składzie produktu na drugim albo trzecim miejscu, ponieważ cudownie uzależnia. Lubimy być na haju cukrowym, bo to nas pobudza. Poza tym pamiętajmy, że cukier to także węglowodany zawarte w mąkach, kaszach, makaronach i w żywności przetworzonej. Cukier przekształca się w organizmie w tłuszcz.

K: Proponujesz odstawić wszystkie węglowodany? Czy raczej przejść na cukry złożone, pełnoziarniste mąki, pełnoziarnisty chleb?

A: Ależ makarony, kaszę możemy jeść, tylko nie na każdy posiłek w ciągu dnia i niekoniecznie jasny makaron z serem i cukrem, tylko na przykład pełnoziarnisty z warzywami.

K: Zostały nam tłuszcze, latami obwiniane o naszą otyłość.

L: Tłuszcze nie są jednoznacznie złe. Tłuszcze, zwłaszcza zawierające kwasy omega 3 i omega 6, budują nasze błony komórkowe, więc są absolutnie niezbędne. Zdrowe tłuszcze, w odpowiednich ilościach, chronią przed zwyrodnieniem siatkówki związanej z wiekiem i wieloma innymi chorobami. Ograniczają występowanie i nasilenie zespołu suchego oka. Nie chodzi więc o to, żeby wykluczać tłuszcze z diety, tylko żeby przyjmować te zdrowe. Najzdrowsze tłuszcze to olej lniany, tłuszcze zawarte w rybach i owocach morza, inne oleje, szczególnie tłoczone na zimno, w dalszej kolejności masło, zwłaszcza klarowane, a najmniej zdrowe jest zwykłe masło, nie mówiąc już o margarynie. Oczywiście nie należy przesadzić z ilością tłuszczu, nie o to chodzi by wszystko smażyć w głębokim oleju. Ale nie należy się go bać. Podobnie nie są złe jajka, czy żółtka. Oczywiście niektórym z nas nie służą, ale temu właśnie służy obserwacja, by to wykluczyć.

K: I już? Stosowanie tych zasad wystarczy?

A: To najważniejsze, uniwersalne zasady, ale jeszcze trzeba pamiętać, że ważne jest nie tylko, co jemy, ale jakiej to pożywienie jest jakości. Wiele osób ma problemy z funkcjonowaniem układu pokarmowego – wzdęcia, zaparcia, nieregularne wypróżnienia, ponieważ większość naszych pokarmów zawiera konserwanty, pestycydy, glifosat. Nie ma produktów idealnie zdrowych, ale niektóre są zdrowsze niż inne i warto wybierać te właśnie, ze sprawdzonego źródła, najlepiej z certyfikatem z zielonym listkiem lub/i „Demeter”. Dodatkowo dobrym nawykiem jest oczyszczanie. Ajurweda poleca przeprowadzać je dwa razy w roku, nasza kultura też od wieków tak funkcjonowała – po to tak naprawdę był post przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Jeśli przez jakiś czas jemy monotematycznie, czyli np. ryż z warzywami, zapewnimy sobie do tego dobre oleje, a następnie powoli wprowadzimy pokarmy, które wcześniej wyeliminowaliśmy i zadbamy o odpowiednią ilość bakterii jelitowych, to przywrócimy równowagę w jelitach.

K: Zrobił się z tego całkiem obszerny wykład. Czy dokładnie takie zalecenia słyszą Twoi pacjenci w gabinecie w Beskidmedzie?

A: W pierwszym etapie oczywiście myślę o chorobie pacjenta, o tym, żeby komuś ulżyć w jego dolegliwościach. Ale jeśli wyczuwam otwartość na wiedzę dotyczącą profilaktyki, pacjent nie cierpi, nie usłyszał nagle diagnozy, która go przestraszyła, to rzeczywiście na rozmowie o chorobie nie kończę. Czasem dopiero na kolejnych wizytach mówimy o tym, co mógłby zmienić, na co ma wpływ, co sprawiłoby, że ta jego choroba by ustąpiła lub byłaby łatwiejsza do opanowania. Główne zalecenia pacjent dostaje ode mnie wydrukowane, by łatwiej mu było do nich wrócić i sukcesywnie wdrażać.

K: O czym jeszcze oprócz diety opowiadasz?

A: O higienie pracy wzrokowej, także w kontekście dzieci i młodzieży, którym bardzo narasta wada jaką jest krótkowzroczność, co ma związek z tym jak pracują, ile czasu poświęcają na pracę z bliska, przy komputerze, książce. Dzieciom piszę najczęściej tylko taką złotą zasadę: 20-20-20, by co dwadzieścia minut spoglądały przez 20 sekund na coś co jest oddalone 20 stóp o nich. Mam dodatkowo sporo nagranych materiałów, z których korzystają także uczniowie w cieszyńskich szkołach w ramach naszej akcji informacyjnej. Natomiast w przypadku
osób starszych oraz takich, które są gotowe, by myśleć o profilaktyce zdrowotnej, choć nie mają jeszcze dolegliwości, ale chcą im zapobiegać, opowiadam głównie o tym, że nie suplementy, tylko dieta i inne zdrowe nawyki, długoletnio praktykowane, mają sens.

K: Wiem, że nie tylko opowiadasz o tym w gabinecie, ale robisz o wiele więcej. Po pierwsze rozwijasz ofertę Beskidmedu, by Twoi pacjenci mogli skorzystać z usług specjalistów, których działania uzupełniają lub wzmacniają efekty Twojego leczenia, prawda?

A: Tak, obecnie w naszym zespole jest dietetyk, tyflopedagog, chirurg naczyniowy, psychiatra. Niedługo pojawią się pewnie kolejne osoby.

K: A to dalej tylko wierzchołek góry, jeśli chodzi o prowadzone przez Ciebie działania edukacyjne. Jesteś też założycielką stowarzyszenia Przejrzyj na Oczy. Czym ono się zajmuje?

A: Tych działań jest wiele – od bloga, artykułów, filmów edukacyjnych, po akcje informacyjno-edukacyjne jakie prowadzimy dla lokalnej społeczności. Wszystkie aktualne działania zawsze opisujemy na stronie www.przejrzyjnaoczy.pl i w social mediach. Niektóre z nich są zakrojone szerzej, jak na przykład wydanie dwóch książek.

K: Jedna z nich jest dostępna od ponad 2 lat, druga jest bardzo świeżym wyda- niem, prawda? Co w nich znajdziemy, dla kogo są?

A: Tak, pierwsza to „Przejrzyj na oczy, czyli jak żyć, aby długo cieszyć się świetnym wzrokiem”. To książka poświęcona profilaktyce w chorobach oczu, ale w szerszym kontekście. Omawiam w przystępny sposób kilka najpopularniejszych chorób – zaćmę, jaskrę, zwyrodnienie siatkówki związane z wiekiem oraz czynniki genetyczne, które mają udział w rozwoju każdej z nich, i oczywiście nasz wpływ na uaktywnienie się tych genów. Warto wiedzieć do czego ma się predyspozycje, by móc zapobiegać chorobie. W książce są też wywiady z czterema osobami. Z dietetykiem, z trenerem personalnym, z osobą która zajmuje się bezpieczeństwem i higieną pracy oraz dziewczyną która zajmuje się jogą i Ajurwedą. Wszystkie cztery są napisane w aspekcie tego, jak zadbać o swój wzrok. Książka została bardzo dobrze przyjęta przez pacjentów, co mnie bardzo cieszy, bo pisałam ją z myślą o tym, by każdy mógł korzystać z tych informacji na co dzień, dla swojego zdrowia.

Druga książka zaczęła powstawać w momencie rozwijającej się pandemii. W „Okiem szeroko otwartym na zdrowie” poza wpływem samej pandemii i zmian z nią związanych na funkcjonowanie i choroby oczu, omawiam aspekty związane z funkcjonowaniem układu ruchu. Zdalna praca i nauka, mniejsza ilość ruchu, większa ilość jedzenia, niekoniecznie zdrowego, zmiana nawyków wynikająca z unieruchomienia w domach, mają ogromny wpływ na nasze zdrowie. Poruszam również aspekty psychologiczne, czyli następstwa długotrwałego stresu, który utrzymuje się od ponad dwóch lat i jest związany z samą epidemią, ale także zmianami dotyczącymi rynku pracy, ze strachem o przyszłość. Omawiam techniki radzenia sobie z tym stresem, między innymi techniki oddechowe. Jest ogromny rozdział poświęcony zdrowej żywności, czyli co znaczy zdrowa żywność, gdzie takiej żywności szu-
kać. W tej książce także pojawiają się bardzo ciekawi rozmówcy, dzięki którym mogłam poszerzyć treść o wiele cennych dla czytelników-pacjentów wskazówek.

K: Kiedy opowiadasz o tym wszystkim przychodzi mi na myśl stwierdzenie, że choroba oczu, czy jakakolwiek inna choroba, to tak naprawdę sygnał, że coś się niedobrego dzieje w ciele. Sygnał, który mówi nam „zadbaj o całość, nie skupiaj się wyłącznie na tym jednym schorzeniu”. Nie zmieniając swoich nawyków narażasz się na to, że procesy chorobowe będą postępowały. Warto na siebie popatrzeć holistycznie i krok po kroku wprowadzać drobne nawyki. To nie daje oczywiście 100% pewności zdrowia, ale znacznie zwiększa nasze szanse.

A: Oczywiście, że tak. Taki jest mój cel, byśmy to wszyscy rozumieli. W wyniku dużej specjalizacji w medycynie zajęliśmy się kawałkami człowieka, a przecież definicja zdrowia WHO z 1946 roku mówi o całościowym dobrostanie, pod każdym względem – fizycznym, psychicznym i społecznym. O tym po drodze zapomnieliśmy i czas do tego wrócić.

K: Agata, dziękuję Ci za rozmowę, myślę, że dla wielu osób będzie ona inspiracją dozmian.

 

Z dr n. med. Agatą Plech rozmawia Katarzyna Wojciechowska

Udostępnij: