„Kobiety nie muszą podróżować. W całej mitologicznej tradycji kobieta (już) tam jest. Jedyne, co musi zrobić, to uświadomić sobie, że jest miejscem, do którego ludzie próbują się dostać”
Joseph Campbell

Niejedna z nas nie ma w sobie zgody na protekcjonalne traktowanie, na dawanie nam do zrozumienia, że nie powinnyśmy wymagać równego traktowania i praw „należnych” mężczyznom. Pomimo wielu pozytywnych zmian, nadal częste są sytuacje, w których dyskryminacja ze względu na płeć ma niestety miejsce.

To fakt. Ale nawet, jeśli nie zdarzają się nam takie nieprzyjemności, to ogromna większość z nas i tak postrzega siebie jako „niewystarczająco dobrą”. Wciąż w zakamarkach naszych umysłów czai się lęk, zakorzeniony w nas już we wczesnym dzieciństwie, że jako kobiety nie mamy prawa do autonomii, decydowania o sobie, bo na to trzeba „zasługiwać”. Silny, sprawczy, ale nieobecny emocjonalnie ojciec, który budził mieszankę uczucia podziwu i strachu i słaba, podporządkowana mu żona, która nie dba o własne potrzeby i własny rozwój, ponieważ jej życie wypełniane jest zaspokajaniem potrzeb rodziny, to dla wielu z nas obraz przeciętnej rodziny.Mając taki wzorzec u progu dorosłości obiecujemy sobie – mniej lub bardziej świadomie – że nie będziemy takie jak nasze matki. Będziemy raczej takie, jak nasi ojcowie.

Nie chcę przez to powiedzieć, że sytuacja jest czarno biała i że świat męski krzywdzi świat kobiecy. To byłoby duże nadużycie i uogólnienie. I oczywiście w każdym czasie istniały i istnieją zdrowe rodziny, w których panuje wzajemny szacunek, a każdy ich członek ma prawo do rozwoju, do zaspokajania własnych potrzeb. Opisałam jednak obraz powszechny, mocno wpływający na nasz światopogląd, kształtujący kulturę w jakiej żyjemy. Zmiany społeczne, jakie nastąpiły w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, bardzo mocno wpłynęły na to, jak my, kobiety, kreujemy swoje życie, co w związku z tym dzieje się w naszej psychice i jakie ma to dla nas skutki. Oczywiście, zmiany te także dotyczą mężczyzn i również ich nie oszczędzają – mają i oni swoje trudne wyzwania, dziś jednak skupię się na „drodze kobiety”. Szczególnie mocno te zmiany widać w życiu zawodowym kobiet. Teoretycznie dostałyśmy do ręki oręż, umożliwiający nam osiągnięcie niezależności, której często brakowało naszym matkom czy babkom. W praktyce niestety w naszych wnętrzach odzywają się duchy przeszłości, powodujące, że nie potrafi my z tego korzystać w pozytywny, budujący nas sposób. Widoczne jest to w sytuacjach, w których naszym celem jest nie tak naprawdę samorealizacja w pracy zawodowej ale rywalizacja z mężczyznami. Udowadnianie, że jesteśmy lepsze. To skutkuje przyjęciem „zasad gry” dyktowanych przez męski świat, wypieraniem własnych emocji, wrażliwości, a w efekcie – zaprzeczaniem własnej kobiecości. W większości przypadków efektem jest ciągłe niezadowolenie z siebie, wewnętrzne rozdarcie, wypalenie zawodowe. Sukces zawodowy dla wielu z nas jest równoznaczny z byciem „kobietą z jajami”, bo tylko te „jaja” są synonimem cech, umożliwiających samostanowienie. Czy tak musi być? Czy żeby być „kimś” musimy wyrzec się własnej tożsamości, własnego wnętrza, kobiecości?

PODRÓŻ BOHATERKI

Być może zauważyłaś, że większość hollywodzkich superprodukcji jest oparta o dość jasny schemat. Poznajemy bohatera w jego zwykłym świecie, gdzie odbiera wezwanie do przygody, do przejścia do nieznanego świata, gdzie musi stawić czoła zadaniom i próbom. Będzie im musiał podołać sam, w towarzystwie pomocników lub z pomocą wysłanników opiekuńczej siły nadprzyrodzonej.

Jeżeli sprosta wyzwaniom może sięgnąć po „wielki dar”, co często prowadzi do głębokiego samopoznania. Następnie powraca do zwykłego świata, z którego wyruszył, co często związane jest z kolejnymi wyzwaniami. Jeśli bohaterowi uda się powrócić, jego dar może zostać wykorzystany do ulepszenia świata. Ten schemat to MONOMIT, opisany przez Josepha Campbella, na podstawie analizy funkcjonujacych w różnych kulturach mitów.

Wszędzie tam, gdzie żyli ludzie, zawsze i w każdych okolicznościach kwitły mity. Były one nieustającą inspiracją dla wszystkich ludzkich poczynań w sferze materialnej i duchowej. Nie byłoby zbytnią przesadą stwierdzenie, że mit jest tajemnym otworem, przez który wpływa tajemna energia kosmosu, napełniając wytwory ludzkiej kultury. Religia, filozofia, sztuka, prehistoryczne i historyczne formy organizacji społeczeństwa, szczytowe osiągnięcia nauki i techniki, widzenia senne – wszystko to wywodzi się z magicznego kręgu mitu

J. Campbell, Bohater o tysiącu twarzy

Okazuje się jednak, że ten schemat jest właściwy w zasadzie tylko dla „drogi mężczyzny”, a kobiety, które podążają tą ścieżką naśladując mężczyzn, wcale nie znajdują u celu spełnienia, bo nasza droga jest po prostu inna. Opisała ją w Podróży Bohaterki Maureen Murdock, analityczka jungowska i psychoterapeutka, uczennica Campbella. Droga ta składa się z 10 etapów, z którego ostatni jest osiągnięciem pełni.

Na obecnym etapie naszej kultury kobiety mają do spełnienia swoje zadanie. Jest nim pełna akceptacja kobiecej natury, nauczenie się doceniania samych siebie jako kobiet oraz uleczenie głębokiego zranienia kobiecości. Jest to bardzo ważna wewnętrzna podróż ku całkowitej integracji, równowadze i pełni.

Maureen Murdock, Podróż Bohaterki

Oddzielenie od kobiecości

Kobieta bardzo szybko orientuje się, że kobiecość wiąże się z wieloma ograniczeniami i trudnościami. Kulturowo przypisane jest jej poświęcanie się dla innych, odsunięcie własnych potrzeb na dalszy plan, podległość, ograniczenie wolności i sprawczości. Tak to widzi patrząc na kobiety wokół, ale też na kobiety z wcześniejszych pokoleń. Nie chce tego, postanawia nie być „taką” kobietą.

Identyfikacja z męskością

W miejsce tego, co wyparła, musi stworzyć inny swój obraz, a jedynym dostępnym, znanym jej wzorcem alter-
natywnym, jest kulturowy wzorzec męski. Zakłada więc „męską zbroję”. Stara się funkcjonować według męskich zasad. Identyfi kuje się z takimi wartościami jak rywalizacja, osiąganie celów, niezależność. Dzieje się to między innymi kosztem wrażliwości i emocjonalności, które jako stereotypowo kobiece, nie są pożądane w nowym wizerunku.

Droga prób

Często ma tu miejsce spektakularna kariera zawodowa, tak zwane „napieranie”. Trzeba przyznać, że jesteśmy w tym świetne. Niejednokrotnie bardziej męskie od mężczyzn. Rywalizacja jest na porządku dziennym, ważne jest osiąganie, awans, realizacja celów w zewnętrznym świecie. Wszystko to by udowodnić swoją wartość – sobie i innym. Mierząc się w tej potyczce doświadczamy dyskryminacji, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że naszą misją jest walka. Najlepiej taka, której celem jest wyeliminowanie mężczyzn, a przynajmniej ich zdyskredytowanie.

Iluzoryczna zdobycz sukcesu

Po wielu bitwach osiągamy sukces, podziw otoczenia, często budzimy zazdrość. Ale głęboko uwewnętrznione przekonanie o tym, że kobieta nigdy nie jest wystarczająco dobra, budzi w nas wciąż syndrom oszusta. Każdy moment sukcesu przyprawia gorzka myśl: „A co, jeśli to nie moja zasługa, a zbieg okoliczności? Może każdy by to potrafi ł? Co, jeśli tym razem nie dam sobie rady? Co jeśli ktoś dowie się, jak wielu rzeczy jeszcze nie potrafię, nie wiem?” Część kobiet zostaje tu na zawsze, ale najczęściej…

Przebudzenie do duchowej pustki

…dzieje się coś, co wywraca ten misternie budowany świat do góry nogami. Mogą to być najróżniejsze zdarzenia, takie jak depresja czy inna choroba, wypalenie zawodowe, utrata pracy, rozpad związku i wiele innych. Stan jaki wywołuje takie zdarzenie to poczucie duchowej pustki. Przeświadczenie, że wszystkie wcześniejsze wysiłki i sukcesy, nie mają tak naprawdę dla nas wartości. Odzywa się wewnętrzny głos, mówiący, że w życiu chodzi o coś więcej.

Inicjacja i zejście do bogini 

Kryzys się pogłębia, kobieta najczęściej izoluje się w tym czasie od świata zewnętrznego. Unika kontaktów z innymi ludźmi, z rodziną, dotychczasowymi znajomymi, zagłębia się w siebie. Uczy się być, a nie mieć czy robić. Uczy się, kim naprawdę jest, odkrywa prawdziwą siebie. Mierzy się ze swoim cieniem, z tym, co wyparła, z czym dotąd nie chciała się identyfikować, dokonuje w sobie przewartościowania. Moment ten często nazywany jest ciemną nocą duszy.

Pragnienie połączenia z kobiecością 

To bardzo ważny moment, moment odpowiedzenia sobie na pytanie „czym tak naprawdę jest dla mnie kobiecość?” Ten moment jest obecnie bardzo widoczny w naszej kulturze. Poszukiwanie własnego obrazu siebie, autentycznego, uwzględniającego wcześniej wypierane aspekty. Można powiedzieć, że kobieta rodzi się tu do nowego życia. Wie już, kim jest i nie ma potrzeby ukrywania tego przed światem. Następuje tu często rozpad relacji, które nie są już karmiące, bo zbudowane były na zasadach, które kobieta od teraz odrzuca.

Uleczenie rozłamu matka/córka

Wszystko, co symbolizowała matka, a co kobieta odrzuciła na początku swojej drogi, jest w tym momencie przywoływane. Następuje powrót do korzeni i odnalezienie w przeszłości siły. Można spojrzeć na to z zupełnie innej perspektywy – to, co wcześniej wydawało się słabe, teraz może być dostrzeżone jako źródło
mocy. Wrażliwość, intuicja, relacyjność to wartości, które często wysuwają się na pierwszy plan. Są jednak realizowane już nie z punktu podległości, ale partnerstwa i równowagi. Kobiety w tym czasie zbierają się w grupy, przebywają ze sobą, rozmawiają odzyskując poczucie wspólnoty, akceptację żeńskości.

Uzdrawianie zranionego pierwiastka męskiego

Zmiana wizerunku kobiecości nieuchronnie skutkuje także zmianą postrzegania męskości. Kobieta potrafi już odróżnić nierealistyczną wizję mężczyzny od rzeczywistości. Nie szuka już wojownika, opiekuna, który nierzadko
okazywał się tyranem i oprawcą, ale jest otwarta na prawdziwe partnerstwo. Rozumie, że tak jak ona wypierała cechy uważane przez nią za niepożądane, tak i mężczyźni ulegają stereotypowi „męskości”, tracąc ważne kawałki własnej osobowości. Docenia mężczyzn, którzy potrafi li te kawałki odzyskać.

Integracja męskości i kobiecości

Cel, źródło mocy – nie ma już tego co typowo męskie i tego, co typowo żeńskie. Jest to, co ludzkie. Jest zrozumienie, że każdy człowiek ma w swoim wnętrzu, w duszy, część męską i żeńską. Obie są równie ważne i żadna z nich nie może być tłumiona. Tylko wtedy można mówić o osiągnięciu pełni. Daje to kobiecie możliwość bycia w prawdziwej relacji. Nie tylko tej rozumianej jako związek, ale też, a właściwie przede wszystkim, w relacji ze sobą i z własnym wnętrzem, w relacji z całym światem zewnętrznym. Jest ciekawość i uważność, poznawanie i uczenie się. Kierowanie się wewnętrzną mądrością.

Campbell, zapytany przez Murdock, dlaczego opisał monolit z perspektywy męskiej, odpowiedział: „Kobiety nie muszą podróżować. W całej mitologicznej tradycji kobieta (już) tam jest. Jedyne, co musi zrobić, to uświadomić sobie, że jest miejscem, do którego ludzie próbują się dostać.” I tą drogę uświadamiania sobie własnej pełni Murdock nazwała podróżą bohaterki. Jeśli więc stoisz w obliczu kryzysu, jeśli w Twoim życiu następuje właśnie zmiana – przyjrzyj się jej uważnie. I zanim kolejny raz zareagujesz, jak setki razy wcześniej, zanim wejdziesz w podobną do poprzednich relację, zanim poszukasz kolejny raz podobnej pracy, zastanów się, czy to jest coś, co naprawdę jest w zgodzie z Tobą? Czy tak chcesz kształtować swoje życie? Czy to będzie autentyczne, czy będziesz mogła być w tym naprawdę sobą, czy kolejny raz będziesz aktorką w słabym filmie?

Jeśli masz wątpliwości – wycofaj się, nie walcz. Zejdź do własnego „podziemia” i poznaj prawdziwą siebie, zanim ruszysz w dalszą drogę. Czas zredefiniować pojęcie kobiecości i męskości, stare wzorce już nie działają, zmiana jest nieunikniona.

 

Katarzyna Wojciechowska

 

Udostępnij: