„Rób to, co uważasz za stosowne. I tak zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa inaczej” /Michelle Obama/
Dostałam zadanie napisania tekstu o pracownikach Fundacji Edukacyjno-Rozwojowej Zielone Pojęcie. Fundacja rozwija się, co oznacza, między innymi, że powiększa się skład osobowy „Zielonego Pojęcia”. Prawdopodobnie nie jestem jedyną osobą, która zanim zacznie coś robić, stawia sobie pytania: Po co? Jaki to ma sens? Ale do tych pytań jeszcze wrócę. To trudne zadanie napisać o pracownikach, w sytuacji, kiedy każda z nas – zatrudnionych w „Zielonym Pojęciu” kobiet – nie miała chęci opowiedzieć o sobie. Nie lubimy być odpytywane – to nas łączy, ale jak się przekonacie, to tylko fragment wspólnych pasów transmisyjnych, o których w trakcie rekrutacji zapewne nie mały pojęcia nasze Szefowe, Kasia i Renia (założycielki Fundacji, o których w tym tekście będę pisać „Szefowe. Zanim ruszę w tekst dalej, muszę jeszcze coś doprecyzować.
Dostałam zadanie napisania tekstu w formie wywiadu i kiedy opowiedziałam Kasi (Szefowej) o trudnościach, jakie sprawia mi i moim koleżankom taka forma wypowiedzi, otrzymałam komunikat: Tak sobie myślę, że skoro wywiad jest trudny, to nie zmuszajmy się. Szczerze, daję Ci zupełnie wolną rękę, myśl tylko o tym, żeby czytelnik wyciągnął z tego coś dla siebie. Zatem od początku, … choć „każdy początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie”… Kocham te słowa Wiesławy Szymborskiej, z wiersza Miłość od pierwszego wejrzenia, które przywołują mi kolejną postać – Krzysztofa Kieślowskiego, wspaniałego polskiego reżysera. Właśnie słowa tego wiersza były motywem przewodnim jednego z filmów z cyklu Trzy kolory, a sam reżyser był twórcą Przypadku – polskiego filmu fabularnego z 1987 roku. To nie przypadek, że o nim piszę, ponieważ kiedy zastanawiałam się nad tym, co przyciągnęło nas do Fundacji – pomyślałam to jedno słowo – przypadek. I się zaczęło, a ściślej mówiąc (pisząc), ja zaczęłam analizować i odmieniać przypadek przez przypadki. Najpierw właśnie tak banalnie, ale wnioski nie pozostawiały wątpliwości – to nie przypadek, że właśnie taki skład osobowy pracowników jest w Fundacji Edukacyjno-Rozwojowej Zielone Pojęcie. Sądzę, że Szefowe zgodzą się ze mną, bo wielokrotnie słyszę: czy to przypadek? Aż chce się użyć reklamowego stwierdzenia: nie sądzę. I moim zdaniem tak jest. Z pewnością decyzja o zatrudnieniu właśnie nas poparta była analizą – kogo potrzebuje Fundacja? – a w naszym CV znalazły się kwalifikacje odpowiadające na to zapotrzebowanie. Szefowe jednak nie mogły w nich znaleźć tego, co później okazało się nieprzypadkowe.
Powierzono mi obowiązki pracownika biurowego i razem z Graficzką spędzamy wspólnie w biurze codziennie cztery godziny. Pomimo różnicy pokoleń, każdego dnia, rozpoznajemy łączące nas tematy. Z kolei z Copywriterką łączy mnie, oprócz wielu wspólnych zainteresowań, jeszcze jedno, ale o tym może później. Kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy w biurze przed podpisaniem umowy o pracę, zapewne żadna z nas nie myślała o tym, CO nas łączy, tylko CZY i JAK się dogadamy. Nie czekając na potwierdzenie domysłów, jestem przekonana, że pod powierzchnią analiz i powodów wielu wyborów jest źródło pod nazwą „przypadek”. W trakcie rekrutacji wiedza Szefowych na mój temat była stosunkowo obszerna, ponieważ trafiłam do Fundacji najpierw jako uczestnik warsztatów z cyklu „Siła bezsilnych”. Kasia R. (copywriter) przypadkiem, kilka miesięcy wcześniej, zgodziła się w ramach wolontariatu zrobić wywiad i korekty tekstów do „Torebki…”, czym zachęciła Kasię (Szefową) do przyszłej współpracy, zaś Sonia (grafik) została skierowana do „Zielonego Pojęcia” przez urząd pracy.
Gdyby zatem zapytać nas, jak znalazłyśmy się w Fundacji, każda z nas odpowiedziałaby: to przypadek.
Znowu powtarzam to słowo, pora może wyjaśnić, co ono właściwie oznacza. Według /sjp. pwn.pl/slowniki/przypadek to:
1. «zdarzenie lub zjawisko, których nie da się przewidzieć»,
2. «pojedyncze zdarzenie lub pojedyncza sytuacja»,
3. «jedna z postaci choroby spośród wielu podobnych»,
4. «osoba lub grupa osób reprezentująca jakieś zjawisko lub charakteryzująca się jakąś cechą».
Przeczytajmy i posłuchajmy (bo czytanie na głos, moim zdaniem, cieszy mózg) jeszcze ciekawszych zdań „rozpoznających” przypadki:
„Układ przypadków to właśnie przeznaczenie” – (Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli)
„Trzy przypadki po kolei to już nie przypadek” – (Haruki Murakami, Wszystkie boże dzieci tańczą)
„Przypadek to tylko bat, którym przeznaczenie popycha to, co nieuchronne, do przodu” – (Janusz Głowacki, Good night, Dżerzi)
I czytając od ostatniego do pierwszego cytatu zobaczymy, jaka jest droga do naszego zatrudnienia w Fundacji. Nieuchronne trzy przypadki, które okazały się przeznaczeniem. Teraz rozpatrzmy te trzy przypadki. Na początku wspomniałam, że żadna z nas nie była chętna opowiadać o sobie, więc pomyślałam, że może poproszę o jakiś cytat. I tutaj znowu stop. Kasia R. – jak na prawdziwego filologa, miłośnika słowa, przystało, potrzebowała czasu na odszukanie tego jednego cytatu. Dajemy jej zatem chwilkę na zastanowienie… Kasia po namyśle i ostatecznie, być może przypadkiem, ale na pewno ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu wybrała cytat z Einsteina. Kasia humanistka z fizyczną duszą? „Ważne jest, aby nie przestawać zadawać pytań. Ciekawość ma swój własny powód istnienia. Nie można nie odczuwać podziwu, gdy kontempluje się tajemnice wieczności, życia, cudownej struktury rzeczywistości. Wystarczy, jeśli każdego dnia spróbujemy zrozumieć choć odrobinę tej tajemnicy”. Bardzo to ponadczasowe jak teoria względności. Co jeszcze wiem o Kasi? Kasia, mimo swojego wieku, nigdy nie wyrosła z etapu „dlaczego?” i zawsze marzyła o dużym mieści i wielkich tematach. Niestety, depresja szybko zweryfikowała te plany. Kiedy Kasia przypadkiem nawiązała współpracę z „Zielonym Pojęciem”, stało się dla niej jasne, że także w małym miasteczku jest miejsce na duże sprawy i istotne „dlaczego?”. Na początku „Zielone Pojęcie” zachęciło ją nazwą, bo mieć o czymś zielone pojęcie, to dla niej już dużo, a dołożyć do tego chociażby jedną literkę od siebie, to już naprawdę wielka sprawa. Sonia natomiast to prawdziwa kobieta stela. Po odebraniu gruntownej edukacji w zakresie wzornictwa i grafiki komputerowej w wielkich ośrodkach akademickich, postanowiła porzucić duże miasto i wrócić do ukochanego Cieszyna, bo Cieszyn to Sonia ma we krwi. Jak pojawiła się w „Zielonym Pojęciu”? Przez przypadek. Jednak nie przez przypadek postanowiła w nim zapuścić korzenie. Sonia – magister sztuki (chociaż ukończyła Akademię Sztuk Pięknych zaprzecza, kiedy mówię jej, że jest artystką) od razu podała cytat, którym kieruje się w swojej pracy: „Projektowanie powinno stać się innowacyjnym, wysoce kreatywnym, łączącym różne dyscypliny narzędziem wrażliwym na autentyczne ludzkie potrzeby. Powinno być w większym stopniu zorientowane na prowadzenie badań, a my musimy przestać rujnować Ziemię marnie zaprojektowanymi obiektami i konstrukcjami” (Victor Papanek). I, żeby nie było zupełnie tak poważnie, musiała dodać: „Istnieją, co prawda dziedziny działalności bardziej szkodliwe niż wzornictwo przemysłowe, ale jest ich bardzo niewiele”. Powaga, to jest słowo, które pojawia się w naszym biurze często, ale zupełnie niepoważnie. Lubię się bawić słowami i wówczas stają się one początkiem zabawy intelektualnej. Niestety zbyt często przeżuwam każdy kęs słowa i smakuję je bardzo długo… więc tu się zatrzymam, bo to mogłoby się okazać dla Czytelnika nie do przeżycia ekstremalnym przeżyciem. Bywa, że czasem te ścieżki moich myśli są kompletnie niezrozumiałe także dla moich Szefowych i Współpracowników. Oszczędzę was, Czytelników, i podam tylko cytat, który zapisałam w swoim liście motywacyjnym do Fundacji: „Być może urodziłaś się bez skrzydeł. Ale najważniejsze, żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć” (Coco Chanel). Pisząc ten tekst, sprawdziłam go jeszcze u wszechwiedzącego Google’a i okazuje się, że jest drugi na liście cytatów silnych kobiet… O rany!, moje rany nie pozwalają mi tak myśleć o sobie. Przecież mam depresję, nie jestem silna. Zawsze pełna niepewności, czy to, co robię jest OK? (co zapewne pomogło depresji zamieszkać w moim ciele i umyśle). I przeczytałam nr 1 na liście. Od dziś będę go sobie powtarzać: „Rób to, co uważasz za stosowne. I tak zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa inaczej” (Michelle Obama).
Pojawiło się słowo depresja. Jak wcześniej wspominałam to jest to coś, co łączy mnie i Kasię R. Czy depresja powinna określać człowieka? Patrzyć na kogoś i myśleć: on ma depresję, to jak wykluczać go z bycia pełnosprawnym członkiem społeczeństwa. Poczucie wykluczenia może prowadzić do depresji, która z kolei staje się często powodem wykluczenia. Masło maślane, zamknięty krąg. Taka też jest dynamika depresji. Sama depresja powoduje czarne, niekończące się sznury myśli, do których przypinamy karteczki z napisem: „jestem do niczego”, „nie radzę sobie”, „nic mi się nie udaje”… i wnioski: „i tak się nie uda”, „nikt mnie nie zechce przyjąć do pracy”. A jednak ktoś dał mi szansę. Ale sama szansa nie jest najważniejsza. Dla kogoś z depresją najważniejsze jest miejsce, gdzie znajdzie zrozumienie dla wszystkich aspektów tej okrutnej choroby, o której sama wcześniej miałam bardzo stereotypowe i mylne myślenie. Nie doceniałam jej podstępnej i niszczycielskiej władzy nad ciałem i umysłem.
Często ostatnio słyszę stwierdzenie – dać przestrzeń – w Fundacji mam tą przestrzeń, która jest wypełniona zrozumieniem dla depresji, ale też innych stanów powodujących poczucie wykluczenia. Spróbuję teraz, krótko podsumować moje spojrzenie, które ma być opisem pracowników Fundacji. Poza „przypadkiem” łączy nas wiele, co może stanowić dowód na brak przypadkowości. Z Sonią łączy mnie zamiłowanie do tej samej muzyki – poza tym Sonia cudownie upraszcza każdy mój wielowątkowy, chaotyczny zapis graficzny. Kasia tymczasem znakomicie porządkuje moje wielowymiarowe potoki słów i myśli. Kto by pomyślał, że taki chaotyczny człowiek jak ja, będzie odpowiedzialny za porządkowanie biura (według mnie to nie przypadek… każdy ma jakąś lekcję do odrobienia). Henry Ford powiedział, że „połączenie sił to początek, pozostanie razem to postęp, a wspólna praca to sukces”. Początek sukcesu to zbudowanie zgranego teamu pracowników, bo to dobra współpraca odróżnia najlepsze firmy od tych przeciętnych. Jesteśmy na początku i mam już wiele dowodów na to, że tworzymy zgrany zespół. „Dogadujemy” się doskonale. Nie byłabym jednak sobą, gdym nie ciągnęła dalej tematu i nie zadała pytania. Skoro to przypadek, to czy przypadkowa jest liczba trzy? Być może podyktowane to było programem OWES, dzięki któremu Fundacja pozyskała środki na nasze zatrudnienie.
Ale… Zawsze to „ale”. Przychodzi i nie kończy pytań, bo każdy początek jest księgą otwartą w połowie. Co dalej? Liczba trzy (jeśli zechcieć pójść dalej) była dla pitagorejczyków liczbą doskonałą, oznaczającą początek, środek i koniec. Nawet idąc na skróty przez Net znajdziemy: „Trójka wyobraża doskonałość, jest syntezą jedynki i dwójki (rodzice i dziecko), symbolizuje czas, różne aspekty życia (duchowe, fizyczne i umysłowe), etapy życia (młodość, dojrzałość i starość). Jest to liczba doskonała, mistyczna, mitologiczna, święta.” Zrobiło się mistycznie – a co na to Szefowe? – Kasia i Renia. Zostawmy to, bo to jest pytanie na zupełnie inny wywiad (i tu chciałoby się puścić oko – lepiej nie, bo ten niepozorny gest znowu uruchamia lawinę refleksji w moim umyśle i mogę za daleko odejść od zadania napisania wywiadu-opowieści).
Jedno tylko chciałabym dodać; pojawiło się wcześniej słowo ‘rodzice’. Zamieńmy słowo dorosły na szef, a dziecko na pracownik i z takim założeniem, przeczytajmy słowa Jespera Juula na temat dialogu budującego sukces: „Jakość dialogu między dorosłym i dzieckiem polega na woli i zdolności do obrony swojego punktu widzenia oraz do wysłuchania głosu drugiej strony. Jeśli natomiast punkt widzenia i wzajemne życzenia będą tylko krytykowane i sprowadzane do zera, to z dialogu zrobi się walka, a z niej nie wyniknie na pewno nic konstruktywnego. I to niezależnie od tego, czy będzie prowadzona w sposób cywilizowany, czy nie. Zarówno ten, kto ją wygra, jak i ten, kto przegra, będą na końcu tak samo samotni – i to jest jedyny możliwy do przewidzenia jej rezultat”. (Jesper Juul, Nie z miłości. Mądrzy rodzice – silne dzieci). Uważam, że w każdym wypadku przyczyną sukcesu jest poprawny dialog – kontakt. Muszę tutaj dodać, że szef – dorosły rodzic – nie jest tożsamy z dorosłym oraz rodzicem w myśl analizy transakcyjnej… A tak na marginesie, to każdy, kto chciałby zgłębić temat analizy transakcyjnej oraz innych wątków rozwoju osobistego, niech czuje się zaproszonym i mile widzianym w naszej Fundacji Edukacyjno-Rozwojowej Zielone Pojęcie.
Na początku tego tekstu zapisałam pytania, które sama sobie stawiam zaczynając jakieś działanie, pytania o sens. Pisanie nie jest wolne od tych pytań. Pisanie nie jest dla mnie formą monologu, nie piszę tylko dla siebie, piszę dla nas. Czy ktoś z tego tekstu coś wyciągnął dla siebie? Dla zagłuszenia własnych wątpliwości powtórzę jeszcze raz za Michelle Obama: „Rób to, co uważasz za stosowne. I tak zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa inaczej”. Ja mogę tylko dodać, wracając do początkowych pytań – kiedy znajdziesz sens w tym co robisz, wszystkie czynności zmierzające do urzeczywistnienia efektu twojej pracy, stają się łatwe do wykonania i przyjemne, nawet jeśli nie są proste.
Iwona Franek