Chyba w każdym z wydanych przez nas numerów „Torebki…” pojawił się artykuł dotykający kobiecości. Skupiając uwagę na różnych jej aspektach, odmieniłyśmy kobiecość przez wszystkie możliwe przypadki. Raz zwracałyśmy uwagę na różnorodność i bogactwo kobiecych typów, innym razem koncentrowałyśmy się na historii ich statusu społecznego czy kobiecych ścieżkach rozwoju psychicznego. Dlaczego tak wiele o tym pisałyśmy? Dlatego, że pracę z każdą kolejną grupą kobiet w ramach projektu „Siła bezsilnych” musiałyśmy rozpoczynać od pracy nad ich przekonaniami. Bez względu na przedmiot cyklu tematycznego, zawsze okazywało się, że u podstawy problemów zgłaszanych przez Uczestniczki leży to, jak one widzą siebie, innych ludzi i świat. Co sądzą o swojej roli, obowiązkach, możliwościach? Dla mnie najtrudniejszym odkryciem było to, że te przekonania zazwyczaj okazywały się krzywdzące i toksyczne, nie wspierały ich rozwoju, nie pozwalały im na realizację własnych potrzeb. Dlatego w tym ostatnim numerze, w cyklu „damsko-męski punkt widzenia”, postanowiłam poruszyć temat roli kobiety i roli mężczyzny w relacjach i w świecie. O podobny artykuł poprosiłam Szymona, zobaczymy, czy nasze poglądy w jakimś punkcie się zbiegły 🙂
Dużo się mówi obecnie o upadku epoki patriarchatu. Skłamałabym, pisząc, że mnie to nie cieszy. Wyzwaniem dla nas wszystkich jest jednak stworzenie nowego systemu. Ta transformacja nie odbywa się jednak bez sprzeciwu. Jako negatywny przykład tej zmiany często wskazywane są wojujące feministki, które traktują ten czas jako czas odwetu na mężczyznach, przejęcia przez kobiety władzy nad tym, co dotąd było zarezerwowane dla mężczyzn. To jak zwykle duże uproszczenie; feminizm nie polega na żywieniu się krwią mężczyzn, a demonizowanie go przez pokazywanie dowodów w postaci skrajnie agresywnych feministycznych postaw, nie świadczy wcale o tym, że wszystkie kobiety przeciwne patriarchatowi, chcą zniszczyć mężczyzn. Aby zrozumieć źródło kobiecego buntu wobec dominującej roli mężczyzny w świecie, bezwzględnie warto przeczytać Drugą płeć Simone de Beauvoir, Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn Caroline Criado Perez czy Mężczyźni objaśniają mi świat Rebecca Solnit – bowiem te i podobne im lektury otwierają oczy na fakty potwierdzające głęboką niesprawiedliwość tkwiącą u podstawy patriarchatu. Jednak prosta zamiana ról nie jest żadną odpowiedzią na „terror” patriarchatu. Nie chcemy przecież, by jednego kata zastąpił drugi; celem tej „rewolucji” jest tego kata z życia społecznego zupełnie wyeliminować – prawda? Tymczasem wskazuje się także na kryzys męskości, który ma być efektem próby zmiany systemu – słabość, zniewieścienie, brak „męskich” cech, takich jak twardość, stanowczość, odpowiedzialność, zastąpienie ich uległością, brakiem „kontroli” nad emocjami. Te zarzuty, to według mnie, próba panicznej obrony patriarchatu, okopanie się na wizerunku „prawdziwego faceta”, który powinien posiadać te stereotypowo męskie atrybuty. Tymczasem inteligentni, wrażliwi mężczyźni też mają dosyć narzuconej im roli. Jest ona trudna i bardzo obciążająca; bo w dzisiejszym świecie przejęcie pełnej odpowiedzialności za całą rodzinę to naprawdę wyzwanie ponad siły jednego człowieka. Jasne, można udawać, ale jak długo i z jakim skutkiem? Jakim kosztem? Gabinety psychologów i wszelkiej maści „doradców” są dziś wypełnione mężczyznami, szukającymi odpowiedzi na kłębiące się w ich głowach pytania i wątpliwości. Zaś statystyki policyjne zapełniają się nazwiskami mężczyzn- -samobójców, którzy nie mieli siły lub ochoty, by w ogóle odpowiedzi szukać.
Ten paradoks „męskiej siły” i „słabej kobiecości” bardzo dobrze widoczny jest w badaniach – gdy pytamy mężczyzn o najważniejsze cechy idealnej partnerki, wskazują najczęściej: opiekuńcza, kochająca, ciepła, wspierająca, wyrozumiała, doceniająca. Zauważ, że są to cechy idealnej matki. Czego więc tak naprawdę patriarchalny mężczyzna poszukuje w kobiecie? Czy przypadkiem pod płaszczykiem siły i dominacji nie kryje się mały chłopiec, który oczekuje, że żona zapewni mu rekompensatę deficytów powstałych w jego dzieciństwie? Co ciekawe, ci sami mężczyźni pytani, jak sobie wyobrażają przyszłość swoich córek, wskazywali diametralnie inne postawy! Zaradna, samodzielna, niezależna… Czyżby dla swoich córek jednak nie chcieli losu własnych żon? Oczywiście, to znowu statystyka, a nie bezwzględna prawda. Tak wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn są osoby, które nie postrzegają obecnych zmian jako prostego odwetu, zmiany grupy dominującej.
Zastanówmy się jednak, skąd w większości z nas to przekonanie, że zawsze ktoś musi dominować, że nierównowaga sił jest konieczna? Okazuje się, że nawet osoby deklarujące chęć tworzenia równościowych relacji wchodzą najczęściej w takie, w których tej równości jest realnie niewiele, a podskórna walka o wpływy toczy się dzień za dniem. Ta postawa nie wynika jednak jedynie z kultury, u jej podstawy leży nasza psyche.
Mówi się, że w dobrze funkcjonującym związku powinny panować trzy zasady:
- Para musi się określić tak na zewnątrz, jak i wewnątrz.
- Zachowania regresywne, czyli „dziecinne” i progresywne, tzw. „dorosłe” nie powinny być rozdzielone między partnerów jako spolaryzowane role.
- Partnerzy muszą czuć, że każdy z nich jest równorzędnym członkiem związku.
Jeśli w związku ciągle jest problem z przestrzeganiem jednej bądź kilku tych zasad, zwykle wynika to z problemów zakorzenionych głęboko w nieświadomości, sięgających wczesnych dziecięcych relacji z rodzicem czy opiekunem – traum, nieprzepracowanych konfliktów wewnętrznych, niewspierających wzorców więzi. Jeśli na którymś z etapów rozwoju dziecko napotkało duże trudności, jego zachowanie w relacjach i charakter będą naznaczone mechanizmami obronnymi pochodzącymi z tego okresu. Na bazie tych mechanizmów powstają związki koluzyjne. Koluzja, to nieświadoma gra, podświadomy pakt zawarty między partnerami, który kształtuje ich wzajemne zachowania i niemożliwe do zaspokojenia oczekiwania. Muszę przyznać, że na mnie ta wiedza wywarła ogromne wrażenie i zmieniła postrzeganie związkowej rzeczywistości o 180 stopni. Dlatego postanowiłam się nią z Tobą podzielić; być może i Tobie rzuci ona więcej światła na to, w jaki sposób funkcjonujesz w relacjach.
Teoria koluzji zakłada, że choć wnosimy do związku indywidualne treści i naszą osobowość, to dobieramy się tak, by treści te ze sobą współbrzmiały. Problemy każdego z partnerów znajdują w takiej relacji wzmocnienie i prowadzą do powstania błędnego koła oczekiwań i niespełnienia. Partnerzy przerzucają się oskarżeniami, ale równolegle, nieświadomie, współpracują na rzecz utrzymania takiego stanu. Charakterystyczne jest wrażenie obojga partnerów, że w jakimś ważnym aspekcie – różnym w zależności od rodzaju koluzji – są swoimi przeciwieństwami. Koluzje są więc nieuświadomionymi scenariuszami mającymi im pomóc uzyskać to, czego zabrakło w przeszłości. Przy czym obydwie strony, w rozbieżny sposób, walczą o to samo, bo ich nierozwiązane konflikty wewnętrzne są komplementarne. Potrzeby, które stoją za koluzjami – potrzeba bycia ważnym, opieki, autonomii, czy tożsamości psychoseksualnej – mogą być realizowane przez skrajnie odmienne postawy. Możemy być w pozycji regresywnej wobec naszej potrzeby, wtedy np. chcemy być tą osobą, która budzi zachwyt i podziw albo możemy być w pozycji progresywnej, kiedy z kolei chcemy się zachwycać partnerem/partnerką, uwielbiać kochaną osobę. W pozycji regresywnej chcemy otrzymywać opiekę, w progresywnej, chcemy ją dawać. To wszystko jest właściwe w związku, jeśli istnieje w równowadze, a my nie usztywniamy się w tych pozycjach.
Jak to wygląda w praktyce? Po czym poznamy jaki scenariusz realizujemy?
Koluzja narcystyczna (nazwy typów koluzji pochodzą od nazw dziecięcych faz rozwojowych) odpowiada na potrzebę bycia ważnym i bezwarunkowo przyjętym. Związek miłosny jest tu postrzegany jako całkowita zgodność, stopienie, jedność, mityczne „dwie połówki”. Różnice poglądów są zagrożeniem, a realne partnerstwo nie istnieje. Osoby w takiej relacji czują się wewnętrznie bezwartościowe, nieważne; uważają, że muszą na uczucie zapracować. Każde z partnerów wyraża swój konflikt w inny sposób, np. on pragnie podziwu i aprobaty, a ona w nim widzi całą sprawczość, uznaje go za najsilniejszego, siebie przeżywa tylko jako osobę bezwartościową. Jedno wielbi, drugie pozwala sobie być wielbionym.
Koluzja oralna odpowiada na potrzebę troski i opieki, która w dzieciństwie nie była zaspokojona w wystarczającym stopniu i która stawia partnerów w roli osób wygłodniałych poczucia bezpieczeństwa. Osoba biorąca, regresywna, ciągle wymaga interwencji, często jest emocjonalnie rozchwiana albo impulsywna, może też (nie musi) być uzależniona, ale zawsze wymaga nadzoru i opieki. Osoba progresywna jest w stałym trybie ratowania, naprawiania, przeżywając z jednej strony silne uczucia przywiązania, a z drugiej coraz silniejszą frustrację związaną z brakiem zaspokajania własnych potrzeb. Osoba regresywna może nawet być twórcza i sprawiać wrażenie niezależnej, ale bez swojego opiekuna/opiekunki gubi się i przeżywa ciągłe życiowe dramaty.
Koluzja analno-sadystyczna to ciągła walka w związku: władza i kontrola vs. poddanie i uległość. Związana jest z fazą budowania niezależności i autonomii dziecka w świecie i trudnościami, jakie dziecko napotkało na tym etapie rozwoju. Dorosła osoba progresywna z tym typem scenariusza wymaga podporządkowania, szacunku, egzekwuje kontrolę, żąda uległości i dostosowania od osoby regresywnej. Osoba regresywna, aby uzyskać poczucie bezpieczeństwa, najpierw podporządkowuje się decyzjom i wyborom drugiej strony, rezygnuje więc z własnej autonomii, np. pracy, tożsamości, realizacji potrze; później zwykle przeżywa frustrację i chce się uwolnić.
Koluzja falliczno-edypalna odpowiada na potrzebę określenia się wobec własnej płci, identyfikacji z nią, opowiada o stereotypowych rolach związanych z płcią – stereotypowo kobieca kobieta i męski mężczyzna to obrazy charakterystyczne dla tej koluzji. U kobiet przejawia się to w pozornej kobiecości, u mężczyzn w pozornej męskości, np. egzaltacja i uwodzicielska teatralność u kobiet oraz bierna, zahamowana postawa mężczyzny. Utkwienie w silnie stereotypowych rolach prowadzi do wyjałowienia związku, braku możliwości rozwoju i samorealizacji, a także ignorowania lub traktowania wrogo partnera/partnerki.
Widzisz któreś z tych scenariuszy w swoim związku? Większość z nas widzi, bo niewiele osób wychowywało się w idealnych rodzinach. Śmiem twierdzić, że takie w ogóle nie istnieją. Jednak koluzja to nie wyrok; większość trudności można przepracować w terapii. Tak, w tym wypadku poddanie się terapii raczej jest konieczne, ponieważ trzeba dokonać zmian głęboko w swojej osobowości, ukształtowanej dawno temu, gdy byliśmy, co najwyżej, kilkuletnimi brzdącami. Wtedy właśnie ukształtowały się nasze przekonania o własnej roli w świecie, o rolach innych osób i o tym na czym polega relacja. Żadne przepisy, uchwały, dekrety, manifestacje czy konstrukty kulturowe tego nie zmienią, choć mogą nam uświadomić istnienie problemu – i właśnie w tym upatruję ich rolę. Natomiast od koluzji możemy uwolnić się sami, pracując nad sobą i nad zmianą własnych przekonań.
Zakończmy optymistycznie. Co się może wydarzyć, gdy wyzwolimy się spod wpływu koluzji? Jak tak naprawdę powinien wyglądać zdrowy, partnerski związek?
Jeżeli wyzwolimy się spod wpływu koluzji, będziemy potrafili stworzyć relację, w której istnieje prawdziwa bliskość, oparta na szczerości i zaufaniu, na realnym partnerstwie. Co oznacza, że możemy wzajemnie na siebie liczyć, że się wspieramy w rozwoju i wykorzystywaniu możliwości, szanujemy prawa i potrzeby własne i drugiej osoby. Nie oznacza to wcale, że partnerzy nie mogą mieć przypisanych ról, podziału obowiązków. Mogą, a nawet powinni, bo to znacznie ułatwia życie. Jednak zanim „się podzielą”, należy ten podział ze sobą ustalić, pozostając przy tym bardzo elastycznym na wypadek zmiany sytuacji. Partnerzy powinni też od początku relacji rozmawiać o wartościach, wyobrażeniach i poglądach na zdrową relację i sprawdzać co jakiś czas, czy te wizje wciąż się ze sobą zgadzają. To wymaga oczywiście nieustannej pracy nad relacją, dużej otwartości i uważności na siebie i na drugą osobę. W zamian za tę ciężką pracę otrzymujemy jednak realną nagrodę – możemy być autentyczni i prawdziwie zaopiekowani. W takim związku nie ma bowiem miejsca na stwierdzenia typu „kobieta z jajami” czy „wykastrowany mężczyzna”. Delikatność i wrażliwość nie wyklucza tu kobiecej mocy, a męska odpowiedzialność i bycie oparciem dla rodziny nie wyklucza przeżywania i okazywania emocji. Każdy może być sobą, wyrażać swoje cechy bez obawy o ocenę i posądzenie o nieadekwatność. Elastyczność i człowieczeństwo, to chyba dwa słowa, które są dla mnie najistotniejsze w kontekście budowania związków. Ja tęsknię za powszechnością takiego pojmowania kobiecości i męskości, a Wy?
Jeżeli zainteresował Cię temat koluzji, zachęcam do zapoznania się z książką Jurga Willi „Związek dwojga”. Autor opisuje w książce czym jest koluzja i jak nieświadome niezaspokojone potrzeby wpływają na wybór partnera.
Katarzyna Wojciechowska