Władysława Pilecka pisze, żeKryzys jest punktem zwrotnym, przełomowym, w którym rozstrzyga się dalszy kierunek rozwoju jednostki”.

Kryzys ma moc, ale w czym się ona przejawia? Co czujemy, kiedy słyszymy słowo kryzys? Często uczucia, emocje jakie niesie kryzys – nazywamy negatywnymi i to one powodują, że staramy się za wszelką cenę go unikać. Te przykre uczucia, jak mocne barwy w obrazie, przyciągają nasz wzrok i  absorbują tak bardzo, że nie dostrzegamy wszystkich subtelnych i przyjemnych odcieni emocji, zwanych przez nas pozytywnymi. Gdyby jednak odejść na chwilę od oceny i postanowić, że nie koloryzujemy rzeczywistości, nie odrysowujemy jej w wyłącznie czarnych barwach, ale i nie staramy się jej „przyróżowić”.  Przy czym ‘rzeczywistość’ rozumiem tu jako zbiór faktów, a do nich zaliczam także kryzysy. Zatem kryzys jest częścią rzeczywistości, procesem w pełni naturalnym. Patrząc na rzeczywistość oczami psychologa, dostrzeżemy w życiu kilka kryzysów, które nazywamy ‘rozwojowymi’. Jak się okazuje towarzyszą nam one od najmłodszych lat – jednym z ich jest dorastanie, innym zawarcie związku małżeńskiego czy narodziny dziecka. Czy chcemy ich unikać, uciekać przed nimi? A może wydaje się nam, że zdołamy się jakoś schować nie wychodząc na spotkanie zmianom? Pójdźmy dalej tym tokiem myślenia, myślenia o postrzeganiu uczuć. Celowo używam słowo postrzeganiu, bo ono dla mnie jest bliższe ‘nazywaniu’ niż ‘odczuwaniu’ (możecie się z tym subiektywizmem nie zgodzić). Ale do słów i tworzenia konstruktów myślowych jeszcze wrócę. Teraz musimy się zastanowić, co to oznacza, że odczuwamy coś przykrego? To prawdopodobnie jakiś brak. Niedosyt. Czyli brakuje nam kogoś, czegoś, a to wiąże się z naszą potrzebą. Jesper Juul opisuje te potrzeby następująco:Największą jasność co do naszych potrzeb zdobywamy wtedy, kiedy nie zostają zaspokojone. Nasze granice poznajemy, gdy ktoś je narusza, a charakter i głębię naszych uczuć, gdy tracimy grunt pod nogami. Dzięki temu stajemy się mądrzejsi. W ten sposób zdobywamy także zdolność empatii oraz uczymy się akceptować innych ludzi.”( Jesper Juul, Życie w rodzinie). Parafrazując, kryzys, który pojawia się przez naruszanie naszych granic czy niezaspokojone potrzeby, przynosi nam wiele dobrego.

Pomielmy jednak jeszcze trochę słowa i spróbujmy wyczerpać myśli, które czerpiemy z opisu Juula.  Zdiagnozowaliśmy niezaspokojoną potrzebę. Odczuwamy. To jest to słowo, które teraz powinno nas zatrzymać. Odczuwanie uczuć. Jon Frederickson zadaje nam takie pytanie „Jeśli zaczniemy naprawdę wsłuchiwać się we własne uczucia, czy będziemy w stanie unieść ciężar ich przesłania?” Każdy zapewne odpowie prędko – cóż w tym trudnego? Robimy to codziennie. Zmagamy się z tyloma problemami, a one przecież niosą falę uczuć. Tak, gdybyśmy tylko jeszcze chcieli je wysłuchać. Zmagamy się ze słowami, myślami, z których one zostały zrodzone.  Frederickson w swojej książce „Kłamstwa, którymi żyjemy” demaskuje naszą pewność – to,  że wiemy, to zupełnie co innego od tego, że czujemy. Sprowadza nas do prawdy, której zbyt często próbujemy uniknąć, bo ona wydaje nam się bolesna. Bo chcemy „tego” bólu uniknąć. I oczywiście nasz wolny wybór – odgradzanie się murem obronnym – pozwala przez długi czas unikać spotkania z naszą wewnętrzną prawdą. Teraz kolejne ważne słowa, przy których warto przycupnąć na moment. Wewnętrzna prawda. To ta, która ukazuje całe spektrum naszych uczuć. Radości, ale też cierpienia. Z jakiegoś powodu zbyt często uznajemy, że cierpienia nie zdołamy unieść. Że nie poradzimy sobie z nim. Rzeczywistość i fakty temu przeczą. Wpadamy w życie, a to bywa bolesne. Cierpienia nie unikniemy, nawet jeśli uznamy, że go nie czujemy. Spróbujmy sobie wyobrazić kogoś, kto pragnie żyć, kogoś, kto żyje, lecz zabarykadował się w iluzorycznej twierdzy. Jak długo zdoła się bronić i przed czym się broni? Odpowiedź, znowu paradoksalna. Broni się przed tym, czego pragnie. Jego życie to droga przez barykady. Prędzej czy później doprowadzi go do kryzysu. Uczucia, którymi ten wąski pas bezpieczeństwa jest wypełniony, schowane za murem, w końcu zaczną przez ten mur przeciekać, przelewać się. Mówimy, ‘przelała się czara goryczy’. Jak to się stało? Ukrywamy uczucia – parafrazując Jon Fredericksona – nie znosimy uczuć, krępujemy je słowami, pętamy przedwczesnymi ocenami, ukrywamy pod warstwą nowych słów. Chcemy koniecznie odpowiedzi na pytanie, dlaczego to mnie spotkało, dlaczego tak źle się czuję, dlaczego?… Jak radzi Frederickson: „Słuchaj tego, co kryje się pod poziomem myśli, a usłyszysz to, czego ci, którzy ‘wiedzą wszystko’, nie usłyszą nigdy. Cóż to oznacza? Spotkanie z rzeczywistością.

Przejdźmy teraz do rozpatrzenia przyczyny naszego bólu. Jeśli wspomniana rzeczywistość, której jesteśmy częścią, wkręciła nas w wir wypadków, które postawiły nas w sytuacji … Celowo używam słowa ‘rzeczywistość’ jako agensa (czyli podmiotu czynnego, wykonawcę czynności), ponieważ, często się nam wydaje, że nie mamy na nią wpływu. To ona wpływa na nasz teren. Po co to wszystko rozstrzygam i jak to się ma do naszych kryzysów? Ona –  rzeczywistość, jest pełna tych kryzysów, w które nas wciąga. Tymczasem, gdyby spojrzeć na rzeczywistość nie używając takich konstrukcji myślowych i przyznać, że jako jej integralna część, my również mamy na nią wpływ, to gdzie odkrylibyśmy źródła kryzysu? „Zbyt często bowiem wydaje nam się, że ogarniamy cały obraz rzeczywistości, podczas gdy widzimy tylko wycinek z naszej perspektywy.” Pragniemy przeforsować ten wycinek z naszej perspektywy, chcemy, żeby każdy widział sytuację, tak jak my ją widzimy. Dążymy do unikania konfliktów, bo być może mamy takie przekonanie, że jeśli ktoś się z nami nie zgadza, to nas nie akceptuje. To nam zagraża. Mocujemy się więc ze światem, jakby zabierano nam coś. Zabierają nam przekonania. Przekonania, które do tej pory wydawały się nas bronić przed bólem. „Nie życzymy sobie konfrontacji z rzeczywistością. Wolimy nakłaniać innych, by podzielali nasz fałszywy punkt widzenia. W ten sposób możemy przymknąć oczy na fakty stojące w sprzeczności z naszymi przekonaniami. Jakbyśmy myśleli: >>Jeśli wielu ludzi podziela moje zdanie, to znaczy, że mam rację<<. Walczymy o ostatnie słowo, ale to daremny trud. Dopiero wydając ostatnie tchnienie, zdamy sobie sprawę, że ostatnie słowo zawsze należy do rzeczywistości”. (Jon Frederickson, Kłamstwa, którymi żyjemy)

Rzeczywistość jest taka, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Za wszelką cenę chcemy obronić się przed bólem,  budujemy barykady, które mają nas odgrodzić od własnych uczuć w nadziei, że unikniemy konfliktu i kryzysu. „Tak, jak patrzenie produkuje iluzje optyczne, tak umysł tworzy iluzje emocjonalne. W psychologicznym ujęciu nie postrzegamy ludzi, lecz z góry przyjęte osądy na ich temat. A taki osąd to nic innego jak zakamuflowana forma mechanizmu obronnego”. (Jon Frederickson, Kłamstwa, którymi żyjemy). Mechanizm obronny to taki nasz sprzymierzeniec w walce z tym obszarem rzeczywistości, który wydaje się nam zagrażający. Czasem to czyjaś opinia, czasem choroba, a czasem strata. Tam wszędzie, w każdym z tych rejonów poupychane, poukrywane są uczucia. Uczucia, których nie słuchamy. W ten sposób budujemy sobie jakąś iluzję. Nie słuchamy już siebie. Nie dostrzegamy własnych uczuć, bo nie potrafimy ich słuchać. Wolimy mówić, że nas nikt nie słucha. Chętnie zarzucamy innym ślepotę, że nie widzą tego co my lub że widzą to, co według nas nie istnieje. Co wtedy robimy?

„Wolimy polemizować z kimś, kto się z nami nie zgadza, zamiast go posłuchać.

– Nie zawracaj mi głowy faktami, właśnie tworzę teorie!

Wydaje nam się, że słuchamy, tak naprawdę jednak z góry projektujemy, co możemy usłyszeć i na tej podstawie osądzamy i oceniamy innych. Dopiero gdy wyzbędziemy się tych postaw zaczniemy naprawdę słuchać”. (Jon Frederickson, Kłamstwa, którymi żyjemy)

Kiedy zaczniemy naprawdę słuchać wówczas przestaniemy się bać kryzysu, bo on stanie się naszym sprzymierzeńcem w rozwoju. Rozmontuje przynajmniej kilka barykad, dzięki czemu powoli będziemy mogli wychodzić ze starego siebie, na wolność, ku rzeczywistości. Nie będzie to proces łatwy, przyjemny, początkowo zamiast ‘odciążenia’ poczujemy ‘obciążenie’. Dlatego najlepiej, jeśli to burzenie murów obronnych odbywa się w bezpiecznym środowisku terapeutycznym, wówczas mamy pewność, że spadające cegły, które miały odgrodzić nas od prawdy, nie zrobią nam krzywdy.

Sprawdźmy teraz taki zwrot: ‘zbyt często bowiem wydaje nam się’. Dlaczego? Bo wiem. Wiem  – jest jak mur obronny, a my chowamy się w tej pozornej pewności jak zakładnicy, bo uznaliśmy, że tak unikniemy kryzysu. Może warto czasem powiedzieć – nie wiem. To ‘nie wiem’ paradoksalnie przybliża nas do prawdy. Otwieramy się na to, że nie widzimy, nie czujemy. Zaczynamy przeżywać i przestajemy się okłamywać. Przeżyć coś to zostawić za sobą i zobaczyć, że żyję. Jeszcze jedno pytanie: jak często powtarzamy ‘nic się nie stało’ albo ‘to jego/jej wina’. Skrywamy się za barykadą, bronimy się przed prawdą – nie przeżywamy. Co się dzieje z nieprzeżytymi uczuciami? Jak twierdzi Edith Eva Eger: „Jeśli nie pozwolimy sobie na opłakanie naszych strat, ran i rozczarowań będziemy skazani na ciągłe ich przeżywanie”. A to nieuchronnie prowadzi nas do kryzysu, do depresji i choroby.

 „Gdy na siłę ukrywamy nasze prawdy i nasze opowieści, to te sekrety same w sobie mogą stać się traumami, naszym własnym więzieniem. Gdy odmawiamy sobie możliwości zaakceptowania źródeł bólu, nie uśmierzymy go. Jest nam tylko trudniej się od niego wyzwolić, jakby strzegły go ceglane mury i stalowe pręty. Wolność to umiejętność zmierzenia się z tym, co się stało. Wolność oznacza, że zebraliśmy się na odwagę by zburzyć więzienie, cegłą po cegle”. (Dr Edith Eva Eger – Wybór)

A więc kryzys toruje nam drogę do wolności. Nie bójmy się bać, choć łatwo nie będzie. Moje doświadczenie podpowiada mi, że łatwiej jest ‘się nie bać bać’ w bezpiecznej przystani terapeutycznej. Od razu jednak muszę uprzedzić, terapia nie zniweluje wszystkich kryzysów raz na zawsze, ale pomoże odnaleźć się w rzeczywistości, która jest prawdą. Być bliżej prawdy oznacza zdrowienie. Zdrowie jest przecież priorytetem, którego chętnie sobie i innym życzymy.    

P.S.

Poniżej prezentuję, za Laboratorium Psychoedukacji, listę skróconą mechanizmów obronnych, żeby było nam łatwiej sobie uświadomić, jak budujemy mury, uciekając od rzeczywistości:

– Wyparcie, nadmierna samokontrola, tłumienie, prokrastynacja, zachowania obsesyjno-kompulsyjne (pozwalają unikać działania);

– Acting-out, fiksacja, regresja, zaprzeczanie (pozwalają nie konfrontować się z realnością własnych trudnych uczuć);

– Dewaluacja, dysocjacja, fantazjowanie, generalizacja, idealizacja, intelektualizacja, odwracanie sensu, projekcja, racjonalizacja, rozszczepienie (pozwalają tak zniekształcić rzeczywistość – również wewnętrzną – żeby była łatwiejsza do zniesienia);

– Poczucie humoru, sublimacja (uznawane za „dojrzałe” – pomagają żyć;).

Iwona Franek

Udostępnij: