Musimy być gotowi porzucić życie, które zaplanowaliśmy, aby mieć życie, które na nas czeka.” ~Joseph Campbell

Może nie zawsze i nie wszyscy, ale część z nas pewnie zmaga się z gotowością do opuszczenia – a może raczej odpuszczenia. Co musimy sobie odpuścić? Odpuszczamy winy innym, kiedy nie mogli być w czasie i miejscu jakiego oczekiwaliśmy, odpuszczamy im słowa, których się nie spodziewaliśmy lub milczenie, kiedy potrzebowaliśmy słów wsparcia. Odpuszczamy swoim bliskim sytuacje, w których nie czuliśmy się z nimi blisko, odpuszczamy ich chłód, kiedy potrzebowaliśmy przytulenia.

A czy sobie też tak potrafimy odpuścić?

Nie pytam wszystkich, ponieważ moje, może nie zbyt długie (ale jednak półwieczne) życie pozwoliło mi spotkać i takich (czy ludzi to kwestia definicji), którzy odpuszczają sobie z łatwością większą niż zdołalibyśmy sobie to wyobrazić. Zatem zwracam się do wszystkich tych, którzy mają kłopot w odpuszczaniu – pozwólcie sobie czasem na odpuszczenie w przeciwnym wypadku ciężar win was przygniecie. Nie pisałabym tego z taką pewnością, gdybym tego ciężaru nie odczuła sama. Doskonale też wiem, że nie jest łatwo ciężar taki zauważyć, a nawet jeśli coś dostrzegamy, to i tak dokładamy nowe cegiełki na barki – do czasu aż nie poczujemy… a może raczej nie będziemy mogli już dalej się ruszyć. 

Zastanawiam się co skłoniło mnie do tego, żeby nosić taki ciężki bagaż?

Sama pewnie bym nie wymyśliła odpowiedzi na to pytanie. A w wymyślaniu jestem dość dobra. To jedno umiem – wymyślać wymówki sobie. Wymówki, które skutecznie odmawiały mi prawa do sięgania po pomoc. Dlatego postanowiłam zrobić coś  (nareszcie) inaczej. Skorzystałam z pomocy. Teraz z całą powagą, choć może brzmi to niepoważnie, mogę napisać – warto sięgać po pomoc. Wcześniej jednak musimy sobie powiedzieć to jasno, że potrzebujemy tej pomocy. Może trudno sobie to wielu z was wyobrazić , ale czasem takiemu stwierdzeniu przeszkadzają różne systemy obronne w postaci emocji –  chociażby wstyd. Trudno czasem przyznać się przed sobą do tej naturalnej potrzeby wsparcia – bo jak to, ja sobie nie radzę. Przecież jeśli sama sobie nie radzę, to znaczy, że nie nadaję się do niczego. Takie uogólnienie doprowadza do przekonania – Muszę sobie poradzić. Te i podobne słowa myślę, że przebrzmiewają w wielu głowach i wiele razy. Ale jeśli przychodzi czas kiedy tych „razów”, które zadajemy sobie tymi słowami jest za dużo, to wówczas  możemy mówić o urazach. Urazy wymagają fachowej pomocy.

Urazy naszych część ciała fizycznego skłaniają nas do sięgania po pomoc, bo przykładowo mamy kłopot z chodzeniem. Czy w sytuacji unieruchomienia na skutek urazu naszej kończyny, będziemy dalej uparcie twierdzić: muszę sobie poradzić, nawet jeśli nie mogę zrobić kroku?  Odpowiedź jest dla każdego chyba oczywista. Dlaczego nie tak oczywiste jest sięganie po pomoc, kiedy w naszym mentalnym świecie zaczynamy podążać w kierunku bez wyjścia. Kiedy wszystko wydaje się nam mówić: to nie może się udać, dalej już nie ma przejścia, nie ma wyjścia stąd.  To oczywiście nie musi być tak trudna sytuacja, że stajemy niemal pod murem – czasem wystarczy, że kręcimy się w kółko. Kiedy  powtarzające się sytuacje zmuszają nas do zadawania sobie pytania: dlaczego znowu tak się dzieje? Każda z tych i podobnych sytuacji jest tym właśnie „razem” choć może jeszcze nie „urazem”, który uprawnia nas do szukania pomocy. I z własnego doświadczenia wiem, i jeszcze raz to podkreślę – warto. Warto zawsze, bez zastanawiania się, czy to już ten moment i oceniania dlaczego dopiero teraz się zdecydowałam. W przypadkach, o których tutaj piszę, czyli tych generujących mentalny chaos, który to powoduje zatrzymanie funkcji odpowiedzialnych za motywację do wielu tzw. „życiowych” czynności, odbiera nadzieję na satysfakcjonujące życie – polecam zgłoszenie się do psychoterapeuty. O czym warto pamiętać, decydując się na sięganie po taką pomoc?

Terapia nie jest czasem na pogaduszki o wszystkim i o niczym. To czas, kiedy z pomocą terapeuty mamy zajrzeć w nasz wewnętrzny świat, pozwolić dostrzec w sobie skłonności i pragnienia, których się wyparliśmy. Terapeuta pomoże nam zdać sobie sprawę ze strategii, które bezwiednie stosujemy, żeby ukrywać się przed światem i przed samymi sobą. A potem zachęci nas, abyśmy wyszli z ukrycia.

– Nigdy nie spotkasz człowieka, który byłby dla ciebie ważniejszy, niż ty sam – usłyszymy. – Dlaczego nie zadbasz o to, żeby być z samym sobą w dobrych stosunkach?

Jeżeli mamy być w dobrych stosunkach ze sobą, musimy dowiedzieć się, kim naprawdę jesteśmy pod maską słów, wymówek i usprawiedliwień, których używamy na co dzień.”  Tak piesze w swojej książce „Współtworzenie zmiany”, Jon Frederickson.

Tak terapia jest czasem, kiedy współtworzymy zmiany, po tym jak zorientowaliśmy się, że sami nie możemy zbyt wiele zmienić. Współtworzymy zmiany w nas samych. Być może to nie jest łatwy czas, ale zdecydowanie trudniej bywa – uwierzcie mi – kiedy tego czasu nie zdecydujemy się poświęcić na terapeutyczne spotkanie. Poświęcić czas. Ciekawe jak go święcisz? Na co go poświęcasz? 

Prawdopodobnie większość z nas wychowywała się w środowisku, które choć wystarczająco dobre nie było odpowiednio przygotowane na rozwijanie ważnych elementów naszej świadomości. Więc polecam bez nadmiernego oskarżania siebie i innych, kluczowych dla nas osób – sięgajmy po wsparcie terapeuty. Naprawdę potrzebujemy odpowiedniego lustra dla naszych codziennie nakładanych masek, by je zdemaskować. Tym lustrem może być tylko odpowiedni terapeuta. Celowo używam słowa odpowiedni. W obecności takiego terapeuty poświęćmy czas na spoglądanie w nasz wewnętrzny świat zamiast na pogaduszki o niczym. Niczym, co nie jest ważne dla naszego właściwego Ja, naszej istoty. Istoty, którą tak często chcemy ukryć w cieniu ważnych rzeczy, jednak niegodnych uwagi – jak się w efekcie możemy przekonać. Ale, by się o tym przekonać musimy sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie – czy gotowi jesteśmy na spotkanie z sobą?  Spotkanie, które pozwala naprawdę zobaczyć, że być może to, co wokół nas się dzieje jest skutkiem naszych działań, słów, a nawet myśli. Zanim zaczniemy zmieniać świat i oskarżać wszystkich wokół sprawdźmy czy nie będzie łatwiej zmienić coś w sobie. Radzę w tej kwestii posłuchać niezwykłego mędrca Jalala ad-Din Muhammada Rumiego, który tak kiedyś powiedział:

Wczoraj byłem sprytny, więc chciałem zmienić świat. Dziś jestem mądry, więc zmieniam siebie. 

Udostępnij: