„Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.”

Oksymoron to metaforyczne zestawienie wyrazów o przeciwstawnym, wykluczającym się znaczeniu. Idę o zakład, że wiele osób czytając tytuł tego artykułu dokładnie tak go potraktowało. Bo czy da się pozytywnie zestarzeć? W naszej kulturze wciąż niemal nie do pomyślenia! Starość to przecież ból, choroby, coraz mniejsza sprawność ciała i umysłu. Ile razy słyszysz albo co gorsza wypowiadasz słowa: „za stara jestem na…”, „w moim wieku już nie można…”. Przyznam szczerze, że są to słowa, które często mnie irytują. Irytują, bo to, czego nie możesz, zwykle nie wynika z Twojego wieku (poza oczywiście wyjątkowymi sytuacjami). Wynika natomiast często z tego, jak traktujesz swoje ciało przez całe życie. Czy jest Twoim przyjacielem, czy niewolnikiem? Tak, wiem, odpowiedź na to pytanie to gorzka piguła. Ale pocieszające jest to, że nigdy nie jest za późno, by coś zmienić, choć oczywiście najlepiej zacząć jak najwcześniej.

Gdy bierze się pod lupę szczegółowe badania funkcjonowania osób starszych, analizując ich ogólny stan zdrowia i funkcjonowanie poszczególnych narządów, oczywiście w większości te wyniki się obniżają w stosunku do wyników z ich młodości. Jest jednak zawsze mała grupa ludzi, których stan zdrowia i funkcjonowanie z wiekiem ulega poprawie. Jak to się dzieje? Gerontolodzy mówią tu, o tak zwanym pozytywnym starzeniu się. Okazuje się, że nie są to ludzie, których życie usłane było pasmami sukcesów, a nieszczęścia ich omijały. Sekret tkwi w tym, jak potrafili oni radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Upraszczając jeszcze bardziej – jak radzili sobie ze stresem, który na co dzień towarzyszy każdemu z nas, ucząc się z wiekiem robić to coraz lepiej.

Uprzedzę reakcje obronne – tak, niektórych z nas życie doświadczyło o wiele bardziej, niż innych, a trudne warunki życia spowodowały, że ich organizmy radzą sobie ze stresem o wiele gorzej, niż organizmy innych ludzi.To prawda, nie ma z czym dyskutować. Jeśli jesteś taką osobą, pamiętaj jednak, że to nie zmienia faktu, że zwykle możesz choć trochę poprawić jakość swojego życia, wymaga to jednak pracy. To Twoja praca i Twoja odpowiedzialność, nie da się tego zrobić w żaden inny sposób. To kwestia stylu życia, na który masz wpływ. Wiem, niektórzy w mistrzowski sposób szybko udowodnią, że na nic nie mają wpływu – to często nieprawda – mają, ale boją się zmian.

„Sekret tkwi w tym, jak potrafili oni radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Upraszczając jeszcze bardziej – jak radzili sobie ze stresem, który na co dzień towarzyszy każdemu z nas, ucząc się wiekiem robić to coraz lepiej.”

Jakie czynniki sprzyjają więc pozytywnemu starzeniu się i długoletniemu zdrowiu? Przyjrzyjmy się im.

ĆWICZENIA FIZYCZNE

No truizm, powiesz. Wszyscy wiedzą, że ruch to zdrowie. Fakt, nie będę się nad tym rozwodzić. ALE (!) nie wszyscy wiedzą, że nie zawsze. I ważniejsze wydaje mi się, by o tym napisać. Kiedy więc ćwiczenia fizyczne nam szkodzą zamiast pomagać? Albo inaczej – co warto wiedzieć zanim rzucisz się uprawiać triathlon?

Ćwiczenia fizyczne obniżają stres tylko wtedy, gdy wykonujesz je z przyjemnością, nie z przymusu wewnętrznego lub zewnętrznego – jego rodzaj nie ma znaczenia. Badania wykazują, że zmuszanie się do zbyt dużego dla nas wysiłku, wywiera odwrotny do zamierzonego skutek. Do tego trzeba pamiętać, że korzystniejsze są ćwiczenia aerobowe, czyli takie, które trwają dłużej, ale podczas ich uprawiania nie brakuje Ci oddechu – czyli takie, podczas których dasz radę rozmawiać. Ważna jest też regularność ćwiczeń. Najlepiej dwadzieścia do trzydziestu minut kilka razy w tygodniu. Obniżenie reakcji stresowej utrzymuje się jedynie przez kilka godzin, do jednego dnia po ćwiczeniach. Wniosek jest chyba jasny… Bez przesady, bez ciśnienia na wykon, ale regularnie i w mniejszych dawkach.

MEDYTACJA

Taka modna sprawa, wszyscy wkoło medytują. Tylko, że większość z nas po prostu siedzi z zamkniętymi oczami usilnie starając się nie poruszyć. Śmiem twierdzić, że to, co dzieje się wewnątrz nich, niewiele ma wspólnego ze spokojem… Do tego ta mnogość kursów, spotkań z medytacją, jak wybrać coś sensownego?

Badania pokazują jednoznacznie korzyści fizjologiczne obserwowalne podczas medytacji. Nie do końca zbadane jest, jak przekładają się one na czas poza medytacją. Tak czy inaczej, uważam, że warto. Tylko sensownie. Najpierw dowiedz się, czym medytacja jest, a czym nie jest i co ma Ci dać. Maciej Wielobób tak pisze o tym, czym jest medytacja:

„Wbrew temu, co sądzi wielu ludzi tradycyjne ścieżki medytacyjne nie interesują się „odlotem” czy sztuką odrywania się od rzeczywistości. Tak naprawdę jest wręcz odwrotnie. (…) Jako medytację definiuje się różnego typu praktyki wychodzące od koncentracji, skupienia lub od ćwiczenia stanu obecności/uważności. (…) Przyjmujemy jakiś przedmiot koncentracji (może to być miejsce w ciele, wizualizacja, mantra, intencja itp.) i skupiamy się na nim. Nie wypieramy pojawiających się doświadczeń (myśli, emocji, wrażeń zmysłowych), ale też nie przenosimy na nie uwagi. Pozwalamy im przepływać niejako w tle, a skupiamy się tylko na przyjętym przedmiocie koncentracji.”

Jeśli ten krótki opis Cię zainteresował zachęcam do zgłębienia tematu, bo jest tak naprawdę niezmiernie szeroki. Nadmienię tylko, że uczestniczki każdego cyklu w ramach projektu Siła bezsilnych, będą uczestniczyły w warsztacie nauki oddechu i relaksacji. To będzie okazja, by dotknąć medytacji i dowiedzieć się o niej więcej. A może w Twoim przypadku najlepsza będzie nie medytacja, ale jakaś inna forma głębokiego, wyciszającego relaksu? Eksploruj!

SPRAWCZOŚĆ … ALBO INACZEJ KONTROLA I PRZEWIDYWALNOŚĆ

Delikatna sprawa. Bardzo delikatna. Tu naprawdę nie ma miejsca na uogólnianie, bo można wyrządzić komuś ogromną krzywdę. Z jednej strony badania bardzo dobitnie pokazują, że ludzie, którzy są wewnątrzsterowni, którzy mają poczucie sprawczości i wpływu na swoje życie, są zdecydowanie zdrowsi i w mniejszym stopniu ulegają stresowi. Przyczyniają się do tego nawet takie drobne, codzienne decyzje – czy mam wpływ na to, co dziś zjem, co będę robić, z kim się spotkam? Nie mówiąc już o dużych sprawach – jak wygląda moje życie, z kim je spędzam, jak i gdzie pracuję itd. Im większe masz przeświadczenie, że Twoje życie jest osadzone na Twoich wyborach i że w każdym momencie możesz coś zmienić, tym lepiej na tym wychodzisz.

Pod warunkiem, że nie myślisz tak w sytuacjach, w których obiektywnie rzecz biorąc nie masz możliwości mieć kontroli, ani zbyt wiele przewidzieć. Iluzoryczne poczucie kontroli nazywane jest „John Henryzmem”. Jak głosi historia, John Henry został zatrudniony jako maszynista na kolei. W tym czasie, było to około 1870 roku, firma kolejowa zaczęła używać wiertnicy parowej, aby przyspieszyć prace nad tunelem. Mówiono, że może ona wiercić szybciej niż jakikolwiek człowiek. John był znany jako najsilniejszy, najszybszy i najpotężniejszy człowiek pracujący na kolei. Postanowił udowodnić, że czarny robotnik może wywiercić dziurę w skale dalej i szybciej niż maszyna. Używając dwóch 10-funtowych młotów, po jednym w każdej ręce, wbił wiertło tak szybko i tak mocno, że wywiercił 14-metrowy otwór w skale. Legenda mówi, że wiertło było w stanie wywiercić tylko dziewięć stóp.
John Henry pobił wiertarkę parową, ale zmarł z wycieńczenia.

Weź więc sobie do serca słowa modlitwy o pogodę ducha: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.” Zapominając o tym, że nie na wszystko masz wpływ i starając się za wszelką cenę przezwyciężyć czynniki, które są poza Twoją kontrolą, prosisz się o kłopoty – ceną będzie najczęściej nadciśnienie i choroby sercowo-naczyniowe.

WSPARCIE SPOŁECZNE

Tak, jesteśmy zwierzętami stadnymi, potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem. Wsparcie społeczne jest tym, co obniża nasz poziom stresu, pozwala łatwiej przejść przez trudne momenty, a w rezultacie sprzyja naszemu ogólnemu zdrowiu. Ale znowu – nie upraszczajmy. Postawa „ktokolwiek, byle był, bo kto Ci poda szklankę wody na starość” jest bardzo złudna. Pomaga nam otrzymanie wsparcia społecznego od właściwej osoby, właściwej społeczności, właściwych przyjaciół. Takich, z którymi kontakt nas karmi, a nie przytłacza czy powoduje poczucie winy.

Ciekawe są wyniki badań, pokazujące jasno, że ludzie żyjący w małżeństwach żyją średnio dłużej i w lepszym zdrowiu niż single. Zasada ta niestety nie dotyczy jednej grupy – kobiet, które mają poczucie życia w nieszczęśliwym związku. Odporność tych kobiet na stres jest istotnie niższa niż innych badanych grup, co przekłada się negatywnie na ich stan zdrowia i długość życia. Przemyśl to…

DUCHOWOŚĆ

Kolejne pole minowe. Zacznijmy od tego, że obszar ten jest ogromnie trudny badawczo. Niełatwo jest rozróżnić, co jest przyczyną, a co skutkiem i czy w ogóle pomiędzy poszczególnymi czynnikami rzeczywiście występuje jakiś związek, czy raczej wyniki są dziełem przypadku. Nie będę się w to jednak zagłębiać. Wskażę jeden ważny aspekt, co do którego badacze nie mają wątpliwości. Aby go dobrze zrozumieć rozróżnijmy duchowość od religijności, bo to dwa różne pojęcia. Religijność jest raczej formalna, autorytarna i sztywna w osądach moralnych, zorientowana na zewnątrz (często to działanie na pokaz, usilne udowadnianie przynależności do danej społeczności religijnej), doktrynalna i ograniczająca ekspresję. Duchowość jest jej przeciwieństwem – subiektywna, elastyczna, emocjonalna, skierowana do wewnątrz i swobodnie wyrażana. Duchowość kojarzy mi się z wolnością poznawania siebie, drugiego człowieka i świata, religijność z niewolą często wynikającą ze sztywnych przekonań, z przymusu czucia się akceptowanym za wszelką cenę i z akceptowaniem wyłącznie ludzi podobnych. Oczywiście wśród ludzi wyznających jakąkolwiek religię znajdziemy jednych i drugich – religijnych i uduchowionych. Stąd pewnie czasem używa się zamiennie pojęć religia i duchowość. Zdarza się jednak, i to nierzadko, że osoby uduchowione nie deklarują przynależności do żadnej religii.

Może już czujesz, co chcę powiedzieć? Osoby religijne w opisany wyżej sposób żyją raczej w strachu przed złamaniem zasad ich religii, przed tak zwanym „gniewem bożym” i przed osądem grupy religijnej. To nie sprzyja redukcji stresu, tylko go wzmaga. Osoby uduchowione w tym kontekście wiele zyskują – ich podejście do wiary objawia się większym zaufaniem do życia (często nazywanym zaufaniem do Boga, Źródła, Esencji itd.). Co ważne, ich podejście jest pozytywne, jego podstawą nie jest strach przed gniewem wywołanym złamaniem zasad, ale czerpanie siły z poczucia podlegania miłości, łasce i opiece dobrego Stwórcy. No, a takie podejście zdecydowanie stres zmniejsza, nie eskaluje. I zdrowie na tym zyskuje.

ELASTYCZNOŚĆ POZNAWCZA

Ostatnią rzeczą, do jakiej chciałabym doprowadzić, to Twój wniosek w stylu: „Aha, w takim razie w przypadku stresu zawsze będę…”. Tu wstawiasz wybraną strategię i stosujesz bezrefleksyjnie do końca swoich dni. Nie, nie o to chodzi. Różne sytuacje wymagają różnych reakcji pozwalających skutecznie zredukować stres, nie tylko w danej chwili, ale także w późniejszym czasie. Bo cóż z tego, że przed stresującym egzaminem zamiast się uczyć pójdziesz na piwo ze znajomymi, żeby obniżyć stres? Efektem będzie oblany test, a to raczej w długiej perspektywie Twojemu samopoczuciu się nie przysłuży, prawda? Kluczem jest wybieranie takich strategii radzenia sobie, które są adekwatne do danej sytuacji, szczególnie w kontekście tego, czy rzeczywiście mamy wpływ na ewentualny efekt, czy też go nie mamy. Jeśli wpływu nie mamy i sytuacja nie da się kontrolować, lepiej jest odpuścić. W przeciwnym wypadku, gdy nasz wpływ jest realny, zdecydowanie lepiej jest się zmobilizować.

Mały niuans – często wydaje nam się, że coś jest poza naszym wpływem, choć to nieprawda. I odwrotnie, przypisujemy sobie kontrolę w sytuacjach, gdy tak naprawdę wcale jej nie mamy. Tu zaczyna się Twoja praca. Przyjrzyj się swojemu życiu i tak szczerze odpowiedz sobie na pytanie: co mogę zmienić, by być zdrowszym człowiekiem i cieszyć się tym zdrowiem jak najdłużej? Dopiero potem zastanów się, jak tego dokonać. Szukaj w tym wsparcia – wbrew pozorom wokół jest wielu ludzi, którzy mogą Ci go udzielić.

Katarzyna Wojciechowska

Udostępnij: