„Podstawą satysfakcjonujących relacji partnerskich czy rodzinnych, ich niezbędną bazą jest emocjonalna bliskość.”

Relacje międzyludzkie są naturalnym dla człowieka środowiskiem życia, są niezbędne dla przeżycia, rozwoju, szczęścia, zdrowia i spełnienia. Dziecko pozbawione więzi i bliskości przestaje rosnąć i przybierać na wadze, nie rozwija się. Relacje są dla nas trochę jak woda i powietrze – bez dostatecznej ich ilości i jakości usychamy, marniejemy.

Pierwsza więź w życiu człowieka zawiązuje się już w łonie matki, a potem rozwija się i zacieśnia po przyjściu dziecka na świat. To ta relacja będzie swego rodzaju matrycą kolejnych relacji, będzie w znacznym stopniu determinowała ich jakość i charakter. Jeśli dziecko otrzyma od swoich najbliższych ciepło, troskę, uważność, czułość i miłość, wejdzie w świat związków międzyludzkich z ufnością, poczuciem bezpieczeństwa i przekonaniem, że świat jest dobry a ludzie pełni życzliwości. Będzie bez lęku nawiązywało nowe przyjaźnie, związki. Będzie otwarte, przekonane o swojej wartości, będzie czuło, że zasługuje na uwagę, miłość i troskę ze strony innych osób, będzie potrafiło budować relacje oparte na emocjonalnej bliskości, będzie potrafiło sobie radzić z odrzuceniem, zranieniem… będzie mogło być szczęśliwe. Nie wiem czy to kwestia mojego zawodu czy świat właśnie taki jest, ale mam wrażenie, że sytuacja jaką opisałam zdarza się niezwykle rzadko. Rozmawiając z ludźmi najczęściej słyszę historie
o opuszczeniu, lekceważeniu dziecięcych uczuć i potrzeb, o przemocy, zawstydzaniu, braku akceptacji, co w dorosłym życiu skutkuje niemożnością zaufania drugiej osobie, przeżywaniem siebie jako osoby mniej wartej, nie zasługującej na szacunek i miłość. Tak wiele spotykam osób, które czują się samotne, odrzucone, nawet mając rodziny i grono znajomych, cierpią bardzo z powodu poczucia bycia niekochanym, nieakceptowanym. Najczęściej są przekonani, że ich najbliżsi ich nie kochają wystarczająco, nie troszczą się jak powinni, za mało się starają… te wnioski wysnuwają na podstawie wewnętrznego poczucia braku, pustki, często smutku i rozpaczy, których nic nie jest w stanie ukoić czy zagłuszyć.

Bardzo trudno jest im dostrzec, że noszą w sobie głęboką ranę, można nawet powiedzieć, że wyrwę bez dna w sercu i w duszy, której nic nie jest w stanie zapełnić. Dopóki sami nie podejmą pracy nad naprawieniem tej przestrzeni, żadne słowa uznania czy miłości z zewnątrz nie będą w stanie jej zapełnić.

Zdarza się też, że osoby z takimi trudnymi dziecięcymi doświadczeniami wchodzą w dorosłym życiu w relacje, które nie zaspokajają ich potrzeb, w których nie mogą doświadczyć szacunku i bliskości. Często są to relacje niszczące, raniące i zdarza się, że osoba w nich pozostająca nie jest w stanie tego dostrzec, ponieważ taka relacja, taki sposób traktowania to wszystko co ona zna. Nie wie, że można inaczej.

Myślę, że każdy z nas nosi w sobie rany, głębsze lub płytsze, zabliźnione lub stale jątrzące się i sprawiające paraliżujący ból przy każdym ruchu. Warto poznać zranienia swojego dziecięcego serca, zrozumieć, jak powstały i jak wpływają na sposób, w jaki jesteśmy w relacjach z ludźmi w dorosłym życiu, czy jesteśmy z nich zadowoleni czy może żyjemy w poczuciu braku, osamotnieniu i cierpieniu. Jest to szczególnie ważne, ponieważ te powstałe w dzieciństwie urazy, nawet jeśli zabliźniły się nieco w czasie gdy dorastaliśmy, bardzo często odnawiają się, gdy próbujemy zbudować bliską relację w dorosłym życiu. Wtedy bardzo często ożywają dziecięce tęsknoty i potrzeby i zdarza się, że chcemy, od naszego partnera albo dziecka otrzymać miłość, której nigdy nie doświadczyliśmy, chcemy aby wypełnił tą pustkę, którą od zawsze nosimy w sobie i mamy nadzieję, że teraz wreszcie skończy się nasza samotność i ból. Bardzo ważne jest, abyśmy zdali sobie sprawę z tego, że nikt poza nami nie jest w stanie tej pustki wypełnić. Warto w takiej sytuacji rozważyć rozpoczęcie psychoterapii, podczas której w obecności drugiej osoby – psychoterapeuty, możemy odnaleźć, nazwać i zaopiekować się bolącymi, ranami aby mogły się zagoić i zabliźnić, aby już nie ograniczały nas w zaspokajaniu naszych potrzeb i budowaniu satysfakcjonujących relacji.

Podstawą satysfakcjonujących relacji partnerskich czy rodzinnych, ich niezbędną bazą jest emocjonalna bliskość. Jest to zdolność do prawdziwego i autentycznego odsłaniania siebie, swojego „ja” w kontakcie z inną osobą. To daje poczucie bycia z kimś blisko. Bliskość czy intymność może mieć różne oblicza. Może dotyczyć sfery emocjonalnej, intelektualnej lub seksualnej.

Potrzeba bliskości to pierwotna i najbardziej naturalna potrzeba człowieka aby być zrozumianym do końca, poznanym do końca, zaakceptowanym w pełni. To potrzeba bycia kochanym bezwarunkowo. Bliskość buduje się na emocjonalnej prawdzie, jest to możliwość bycia autentycznym w relacji z innym człowiekiem. Bliskość, zwłaszcza bliskość emocjonalna, wymaga rezygnacji z masek i pozorów, co budzi lęk przed kompromitacją i odrzuceniem. Otwarcie się i zaufanie drugiej osobie zawsze wiąże się z ryzykiem odrzucenia, nieprzyjęcia, ośmieszenia. Jeśli mamy wystarczające „zaplecze” emocjonalne, potrafi my się zdobyć na takie ryzyko, potrafi my też poradzić sobie z ewentualnym odrzuceniem. Rozumiemy, że jeśli nawet ktoś potraktował nas źle, odrzucił, zranił nie świadczy to o nas, nie oznacza, że to z nami jest „coś nie tak”.

Natomiast jeśli nasze bazowe relacje w dzieciństwie naznaczone były chłodem, brakiem akceptacji lub przemocą, nie jesteśmy w stanie zdystansować się od poczucia odrzucenia, łatwo uznamy, że to my jesteśmy wybrakowani, nie zasługujący, nie warci, co z kolei powoduje, że zamykamy się w sobie coraz bardziej i coraz trudniej nam zaryzykować wyjście do drugiej osoby, a pokazanie swojego prawdziwego wnętrza staje się niemożliwe. Utykamy w poczuciu osamotnienia i odrzucenia, z których naprawdę bardzo trudno samemu wyjść. Często maskujemy to przybieraniem maski skrajnej niezależności czy indywidualizmu.

W takiej sytuacji bardzo istotne jest sięgnięcie po profesjonalną pomoc, najlepiej pomoc psychoterapeuty i wspólnie z nim zaopiekowanie się dziecięcym zranionym sercem, aby w dorosłym życiu czuć się wartym miłości i szacunku i by móc uwierzyć, że ludzie są też dobrzy i kochający. Aby zniknęło poczucie pustki i braku sensu. Aby móc budować bliską relację bez lęku, aby znaleźć miłość i poczuć w sercu radość płynącą z bliskości, która uskrzydla jak nic innego w życiu.

Bożena Nowaczyńska

Udostępnij: